piątek, 16 sierpnia 2013
2 tygodnie
Dziś mijają 2 tygodnie od operacji. Gdyby wszystko było dobrze szlibyśmy do domu. Ale nie jest dobrze. Rozmowa z dr dyżurnym: "płuca jeszcze gorsze, posiewy ujemne, przełączyliśmy Roszka na oddechy spontaniczne (więcej Jego samodzielnego oddechu) ale to nic nie znaczy". Sytałam jakie Roszek ma rokowania. "Słabe". Gula w gardle. Popędziłam do Pani Profesor: "no według mnie to raczej nie od serca te płuca, ale jak Pani mówi, że jest gorzej, to może zrobimy w pon. cewnikowanie, żeby to sprawdzić." Potem spotkałam ją jeszcze raz: "Spokojnie, spokojnie, byłam u Rocha, niech Pani tak się nie przejmuje dr dyżurnym, dr Pokorska będzie nad Roszkiem pracować i nawet jak płuca będą złe to i tak spróbujemy Go rozintubować." Troszkę ulżyło. Dr Pokorska znieczulała Rosia do operacji i to ona wyprowadziła Go z leków zwiotczających. Jej ufam. Choć pewnie łatwo nie będzie. A Roś zachowuje się jak gigantyczny noworodek - oczka otwiera, ale "nic w nich nie ma", pomacha łapkami, nóżkami, powygina się i śpi, śpi, śpi. Jest b. spokojny. To dobrze. P.wyruszył w drogę. Weekend spędzimy w Trójkę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Niewyobrażalnie trudne takie zawieszenie pomiędzy dobrze i źle. Ja niezmiennie trzymam kciuki za "dobrze". Trzymajcie się dzielnie! :*
OdpowiedzUsuńSuper, że weekend spędzicie we trójkę! My podobnie jak Baronek trzymamy się po stronie Dobrego! Uściski!
OdpowiedzUsuń