piątek, 27 maja 2016

Matka Smoków

Czasami leżę sobie w łóżku i nasłuchuję. Endorfinki już wstały, biegają po mieszkaniu. Roszek tradycyjnie kręci szmatką esy floresy, Bzyl upolował jakiś papier i drze go na strzępy. Lubię tak leżeć i nasłuchiwać. Robię wtedy eksperyment - zamykam oczy, wyłączam wizję i zostaje tylko fonia. Przestaję sobie wyobrażać sylwetki chłopców - Roszka drepczącego w kółko i Bzylka przycupniętego w kąciku. Przestaję sobie wyobrażać cokolwiek.

Słucham.

I po chwili po dzieciach nie ma śladu. Do moich uszu dochodzą dziwne, intrygujące dźwięki. Pochrząkiwania, ciche mruczenie (Roś). Gardłowe bulgotanie niczym mongolska rozmowa (mam nadzieję, że żaden Mongoł nie poczuje się urażony - znamy kilku i baaardzo lubimy!). Wysokie, przeciągliwe popiskiwania (Bzyl). Rozdzierające skrzeki (znowu Bzyl). Chroboty, szuranie, sapanie.

Żadnych słów. 
Zupełnie nie dziecięce odgłosy.

I leżę tak z zamkniętymi oczami, i uśmiecham się do siebie.


Jestem Magdalena, zrodzona z burzy.
Matka Smoków.




środa, 25 maja 2016

Czerwona kartka

Jak to zrobić, by w środku tygodniu, w samym sercu codziennej zawieruchy poleżeć sobie bezkarnie kilka godzin? W spokoju, w ciszy, sam na sam ze sobą? W cichym towarzystwie kroplówki i wenflonu?

Mi się to dziś udało.
A sposób jest prosty.

Trzeba zamartwiać się tak mocno, aż serce zgłupieje.
Moje zaczęło się potykać, gubić kroki. Za mocno je smagałam batem lęków i strachów, za duży narzuciłam galop.


Od kilku dni mam dość stresującą mnie arytmię.

Za dużo kilogramów.
Za dużo lęków.
Za duży ciężar - fizyczny i psychiczny.

Czerwona kartka.





niedziela, 22 maja 2016

Emocje

Myję Roszkowi włosy. Roszek krzyczy wniebogłosy.
Bazyli stoi obok i też krzyczy, bardziej z radości.

Obcinam Roszkowi paznokcie u stóp. Roszek krzyczy wniebogłosy.
Bazyli skacze wokół nas po łóżku i piszczy podekscytowany.

Przemywam Roszkowi oczka. Roszek... (i tutaj niespodzianka!).... krzyczy wniebogłosy!
Bazyli stoi obok i bardzo się boi, płacze razem z Roszkiem.


Emocje.
Te dziwne, pokrętne, nieprzewidywalne stany duszy.
Bazyli je wyczuwa, wie, że są. Świerzbią go pod skórą.

Nie umie ich nazwać, nie zawsze rozróżnia, czy ktoś krzyczy ze szczęścia, czy ze strachu.
Ale membrana empatii odbiera sygnał i Bzyl krzyczy razem z bratem. Niekoniecznie zgrywają się w odczuciach, ale we wzburzeniu jednego krzyczą obaj.

Są w tym RAZEM.




środa, 18 maja 2016

Kontakt

Bazyli pojechał dziś ze mną do Zielonej Góry - na swoją zwyczajową terapię, ale przedtem zaliczyliśmy jeszcze testy PEPR z Panią psycholog. Co roku w ten sposób sprawdzane są postępy Bazylka w różnych obszarach rozwoju. I po teście usłyszałam mnóstwo dobrych wiadomości - że Bazyli pięknie współpracował, wiele zadań wykonał dobrze, pojawiły się umiejętności lub ich zalążki, których rok temu nie było. Ale najważniejsze - Pani była zaskoczona, jak Bzyl pięknie szuka kontaktu, po każdym wykonanym zadaniu głęboko patrzy w oczy i czeka na potwierdzenie, czy dobrze zrobił. Ten kontakt wzrokowy to największy atut naszego synka - jego latarenka w ciemności. Patrzy w oczy, zagląda, bada, wręcz tego łaknie, poszukuje, a nawet potrafi zesrać się w gacie lub specjalnie źle wykonać zadanie, żeby tylko uzyskać to, czego pragnie - KONTAKT.

Kontaktowy Autysta.
Towarzyski Bazyli.

Dziś dzień kwiatami usłany i pachnący olejem różanym. 
Święto pośrodku tygodnia.





poniedziałek, 16 maja 2016

Koc

Dawno temu postanowiliśmy być szczęśliwi.
Ot, tak. 
W codziennym kieracie.
W szarości powszedniego dnia.
W zestawie naszym niepowtarzalnym, dla widzów z zewnątrz wybitnie trudnym.



Jak być szczęśliwą rodziną?

Ano dziś doszedł nam kolejny sposób na celebrowanie szczęścia.
Wchodzimy pod koc, całą rodziną. 
Gruby, granatowy koc w gwiazdy i księżyce.

Rechoczemy przy tym jak ropuchy, piszczymy, krzyczymy i ogólnie wygłupiamy się pod sufit.

Pełnia szczęścia, mówię Wam.
Chłopcy zachwyceni.
My też.

Spróbujcie :)

czwartek, 12 maja 2016

Szałowe Trio

Dopadło i nas, a najbardziej Roszka.
Szałowe Trio: gorączka, rzadka kupa i odruch wymiotny.

Cały wczorajszy dzień Roś na zmianę spał i oglądał bajki, spał i oglądał. I gorączkował.

A rano wstał jak nowy.

Bzyl zazwyczaj lepiej znosi takie gościnne występy. Ma lekko podwyższoną temperaturę i bardziej senne oczy, ot tyle objawów.

Leżakujemy dziś na hamaku, dochodzimy do siebie.
Taka dwudniowa przerwa od świata, urlop od codzienności.




Oczyszczanie...











wtorek, 10 maja 2016

Szaman

Gdy gościliśmy miłych gości, na porządku dziennym były ogniska. Całymi dniami Roszek odprawiał swoje gusła machając gałęziami przed swoim płaskim nosem. Jednak trzask palonych drewienek i słup dymu wzbijającego się majestatycznie w górę przyciągał go nieodpartą siłą. Roszek porzucił gałązkę, przydreptał do ogniska, usiadł na ławeczkę i, wpatrując się w płomienie, wychrypiał swoim gardłowym pomrukiem:
- Ogień..... Ogień..... Ogniu........ Drzewo!

Szaman! Szaman, jak nic! - orzekła Olga.

Kto jak kto, ale Olga pół świata zjeździła, z wielu misek strawę jadła i na szamanach się zna.


niedziela, 8 maja 2016

Roszków Dwóch

Dawno temu, w odległej galaktyce, będąc jeszcze w liceum, przeczytałam wszystkie cztery tomy "Chłopów" Reymonta. I wpadłam po uszy. Urzekł mnie ten mistyczny, wiejski świat. A zwłaszcza postać starego, mądrego... Rocha. I tak oto dowiedziałam się, jak dam swojemu synkowi na imię :)
Przez te wszystkie lata innego Roszka poznałam tylko raz, na zajęciach muzycznych, które prowadziłam z przedszkolakami.

A potem powstał blog.
Moje s.o.s.
Mój sygnał dymny wysłany w świat.
Furtka, zaproszenie.

Odezwała się do mnie dziewczyna z Warszawy - że czyta bloga, że lubi, że jest psychologiem, że pracowała z osobami z autyzmem i z zespołem Downa, że ma sentyment, że się interesuje, że chciałaby nas poznać i że... nosi pod sercem małego Roszka! Potem kontakt na jakiś czas się urwał, by znów się odrodzić. Pisałyśmy do siebie, śledziłyśmy swoje poczynania na facebooku, nawet zdarzyło nam się porozmawiać przez telefon. Przez ten czas Roszek zdążył przyjść na świat, zwiedzić Meksyk, Jordanię i kilka innych miejsc. Bo Olga to niezwykłą kobieta - założyła projekt CZUJ CZUJ, w ramach którego wolontariusze prowadzą warsztaty z edukacji emocjonalnej w różnych zakątkach świata - szczególnie z grupami wykluczonymi - Ormianami, Kurdami, Czeczenami itp. Budują również recyklingowe place zabaw - z tego, co znajdą na danym terenie. Wystawiają teatrzyki cieni. Działają, działają, działają.
Za tym wszystkim stoi Olga. To kobieta fenomen - pełna pomysłów, pasji, ciekawości świata i przede wszystkim ludzi. Każdego zagada, z każdym nawiąże kontakt, wszędzie się odnajdzie, każdym się zachwyci. Kobieta odkrywca. Kobieta nienasycona.
I jakimś dziwnym trafem tak ciekawa postać polubiła moją pisaninę tak bardzo, że zapragnęła nas poznać. Umawiałyśmy się długo, długo, długo, i wreszcie się udało!

Przyjechali!
Olga, Roszek i Grześ - tata Roszka.

To były cztery dni relaksu, długich, głębokich rozmów, śniadań, obiadów i kolacji pod gołym, łaskawym niebem, dni ognisk nocnych i dziennych spacerów, dni przeskakane na trampolinie i przebujane na hamaku.

Bardzo tego potrzebowałam. Daliśmy sobie wiele nawzajem.
Złapałam oddech, nabrałam dystansu, zatrzymałam się na chwilę.

Mały Roszek oczarował nas doszczętnie, patrząc swoimi ciemnymi ślipkami z przenikliwością godną tybetańskiego mędrca. A prawdziwa magia zaczęła się wtedy, gdy mały Roszek rozgryzł Dużego Roszka na tyle, że między chłopcami pojawiła się nić porozumienia, Nasz duży Roch, nie zwracający dotąd zupełnie uwagi na inne dzieci, dla swojego małego imiennika postanowił zrobić wyjątek. Dał się nakarmić i sam nakarmił. Odwzajemnił śmiech, zajrzał głęboko w oczy, poszalał na trampolinie. Nie obok Roszka tylko Z ROSZKIEM.

Takich gości nam trzeba! Takich czarów!

Olu, Grzesiu, Roszku - dziękujemy za te chwile szczęścia!
Czekamy na Was zawsze!

Zobaczcie, jak było cudnie!










środa, 4 maja 2016

Krótka histroia o Szczęściu

Roszek w Łodzi czyli... krótka historia o Szczęściu w cytatach:


Wszystko w porządku!



Widzimy się za rok!*



Spełnione marzenia mają smak naleśników z serem i musem truskawkowym, bo takie Roszek dziś zajadał w nagrodę po badaniach kontrolnych.

Spełnione marzenia są... PYSZNE!!!! 




*W tle widać Instytut, w którym Roszek prawie 3 lata temu długo walczył o życie po naprawie serduszka.
I wygrał! Przeczytacie o tym w zakładce: Decydujące starcie.