środa, 31 lipca 2019

Z pamiętnika Endorfinek 2019 cz.1



Biegać! Fale! Łaskocze! Węże! Fale! Biegać! Teletubisie kochają Noo Noo! Węże! Biegać! Tulimy!!!

R.


Dziaaaaaadek! Chodź się kąpaaaaać! Bez Dziadka nieeeee idę! Dziaaadek! Faaala! Znowu faaalaaaa! Ale faaajnie! Dziaaadek, gdzie moje wężeeee?! Dziaaaadek wraaaacaj! Gdzieee Dziaaaadek!!!!!????
Dziaaaaaaaaaaaaaaadeeeeeek?!?!?

B.

wtorek, 16 lipca 2019

Rzepy



Wakacje. Dzieci w domu. Z mamą. Non stop. Pełnia szczęścia jednym słowem.

Tak to jest w życiu, że gdy maluszek jest maluszkiem, przyczepiony jest do swojej mamy jak rzep. A potem, z biegiem lat, następuje stopniowe odklejanie... Jakby nagle osobny, autonomiczny człowiek nam obok wyrastał... I zdziwieni zauważamy, że on chce po swojemu, inaczej niż my, co innego lubi, czego innego potrzebuje... Takie przewlekłe nacinanie pępowiny.

A jak jest u nas? Marzę, żeby było "normalnie" - że chłopcy wylecą rano na podwórko i będą wpadać do domu tylko po kanapkę i picie. Że pojadą z dziadkami na wielką wyprawę, zwiedzą jakieś zabytki, przywiozą odznaki i pamiątki, i masę zdjęć. Że zaszyją się przed komputerem i godzinami rozkminiać będą arcywciągającą grę. Że odkryją świat słowa pisanego i wsiąkną w książkę na długie godziny.

Marzyć każdy może.

Jak jest? Wciąż noworodkowo. Z pępowiną grubą jak więzienny powróz. Trochę sama, na własne życzenie, go ukręciłam, nie ucząc chłopców samodzielności. Więc teraz biegam - podetrzeć pupę, przypomnieć o toalecie, wysadzić na nią, pomóc się przebrać, pomóc zjeść, pomóc umyć, pomóc pozbierać, pomóc przeżyć. Bazyli korzysta skrzętnie z tego, że mama jest ciągle i pożera mnie żywcem. Prawie dosłownie. Roch, niby odludek, a jednak tak nieporadny w codzienności, że bez osobistego asystenta zginie w jeden dzień.

Rozdwajam się. Łapię hausty spokoju, pomiędzy odpieluchowywaniem, usamodzielnianiem a przetrwaniem. Taki czas.

Nie dawajcie proszę mi rad, że: pozwól im pożyć, nie wyręczaj, nie nadskakuj. Ja to wszystko wiem.
WIEM nie znaczy UMIEM.










wtorek, 9 lipca 2019

Poturnusowa relacja


Kilka dni temu wróciliśmy z turnusu rehabilitacyjnego w Centrum Rehabilitacji Ruchowej "Like". To nasza coroczna tradycja. Taki lot na inną planetę. Endorfinki ciężko tam pracują, nabywają nowe umiejętności, pokonują własne słabości i ograniczenia. A my - rodzice - biegamy z nimi z zajęć na zajęcia, organizujemy czas popołudniami. Chłopcy wypluskali się w pobliskim jeziorze za wszystkie czasy.
Chciałabym napisać, że wypoczęliśmy i nabraliśmy wiatru w żagle. I pewnie by tak było - z pogodnym i zazwyczaj współpracującym Rosiem. Ale był z nami Baz... Przez pierwszy tydzień sprawował się wzorowo. A potem z dnia na dzień się popsuł. Ewidentnie zatęsknił za domem. Cały ośrodek musiał słuchać tych opętańczych wrzasków rodem z egzorcyzmów. Bo jeśli coś nie jest po bazylkowej myśli, to wie o tym cały świat - siłą rzeczy.... Na szczęście na terapiach chłopak zachował resztki godności i ładnie pracował. Przez 5 dni chodziliśmy jak struci, umęczeni, niepewni o co mu chodzi, jak mu pomóc a jednoczenie samemu nie zwariować... A gdy w piątkowy poranek wyciągnęłam walizki i zaczęłam nas pakować, Bazyli, po chwilowej konsternacji, uśmiechnął się szeroko i w tym uśmiechu trwał już aż do samego domu.






Grafiki napięte

Terapia przestrzenna z Panią Anią

Terapia przestrzenna z Panią Anią

Kinezterapia z Panią Elizą

Kinezterapia z Panią Elizą

Kinezterapia z Panią Elizą

Terapia ręki z Panią Aldoną

Terapia przestrzenna z Panią Anią


 Największa atrakcja - ukochany basen z Panem Maćkiem

Terapia reki z Panią Aldoną

Nie zrobiliśmy zdjęć z Panią pedagog Ilonką i Panią neurologopedą Asią oraz z Panem Maćkiem z basenu - pozdrawiamy serdecznie i dziękujemy!!!

Jeziorne szaleństwa






Chwila relaksu na huśtawce

Chwila frajdy dla rodziców

Kryzys ostatniego dnia

Stołówka

Wszystkim darczyńcom i tym, którzy przekazali chłopcom swój 1% podatku bardzo dziękujemy! Koszt turnusu wyniósł aż 8500zł więc bez Was nie byłoby nas tam! Pamiętamy o Was każdego dnia!


Wyślijcie troszkę dobrej energii w naszym kierunku, bo Baz regularnie urządza w domu małe piekiełko i nie mam pojęcia, jak przetrwać do 1 września...