I stał się cud. W moim mieście powstał chór gospel. A potem, z małym Roszkiem brzuchu, pojechałam do Krakowa na największe w Polsce warsztaty gospel. To było przeżycie! Wizualizowałam sobie siebie na scenie z chórem i małego Roszka biegającego pod sceną na przyszłych koncertach... Marzyłam, że też pokocha muzykę jak jego rodzice i że pewnego dnia zaśpiewamy razem...
A potem padały diagnozy. Zatrzasnęłam drzwi do świata muzyki na wiele, wiele lat. Ale Roszek, pomimo swojej niepełnosprawności, muzykę kocha szczerze i bezgranicznie! To jego język. Piosenkami się komunikuje i całe dnie coś śpiewa. Jak mama.
Od kilku lat w moim kochanym Głogowie odbywają się warsztaty gospel. Przez dwa dni wszyscy chętni uczą się piosenek pod okiem i uchem instruktorów z najwyższej gospelowej półki, a potem dają bezpłatny koncert.
Bardzo, bardzo, bardzo chciałam, żeby Roszek posłuchał tej muzyki, poczuł klimat, doświadczył tej radości. Jednak oficjalny koncert za bardzo mnie jeszcze stresuje... Jest ciemno, Roszek lubi biegać, hałasować, czasem krzyczeć. Wpadłam na genialny pomysł, że... zabiorę go na próbę generalną. Dzięki mojej przyjaźni z chórem było to możliwe (dziękuję Asiu!). I tak oto Roszek z Mamą zasiadł na widowni i chłonął atmosferę... I był to jeden z najszczęśliwszych widoków jakie widziałam. Endorfinki wręcz fruwały w powietrzu tego popołudnia pod sceną...
Zobaczcie sami....
Przed Państwem uczestnicy VII Warsztatów Gospel w Głogowie i wspaniały Peter Francis!
I mały wielki fan!