Ostatnimi dniami miałam okazję przyglądać się grupie autystycznych przedszkolaków...
Z wyglądu - dzieci, jak każde inne. Zjeżdżają ze zjeżdżalni, huśtają się, biegają. Czasem któreś stanie w kącie i zatka sobie uszy. Inne siedzi na ławce nieruchomo. Czasem ktoś krzyczy, macha rękami. Większość nie mówi. A te, które mówią, robią to dość mechanicznie, same o sobie mówią w trzeciej osobie. Niektóre pomrukują, inne wokalizują jak Bazyli.
Każde z tych dzieci zamknięte jest w szklanej kuli. Uwięzione w labiryncie swojego mózgu.
I na chwilę zmarkotniałam. Bo jednak nie będzie happy endu, nie będzie spektakularnego wyjścia z autyzmu. Oczyma wyobraźni zobaczyłam Bzylka za 10 lat, dużego, zamkniętego w szklanej kuli chłopca. Samotnego chłopca.
Na szczęście mój układ immunologiczny działa ostatnio bez zarzutu - natychmiast wprowadziłam embargo na wybieganie myślami dalej niż tydzień. Zakaz zamartwiania się, kreowania dalekiej przyszłości, która i tak jest poza moim zasięgiem.
Nauczyłam się już, że takie martwienie się na zapas to gwóźdź do trumny. To ostatni krok w przepaść, podcinanie gałęzi, na której się siedzi. Nie mogę pozwolić, by zgasły we mnie ostatnie promyki optymizmu, by uschły nieśmiałe listeczki nadziei.
Bo dalej jest już tylko mrok.
Więc upijam się śmiechem moich dzieci. Do dna!
Szczęśliwa jestem, po prostu.
Podziwiamy mamę i życzymy samych radosnych i optymistycznych myśli. My też liczymy tylko minuty i dni do przodu. Bez wybiegania w przyszłość nasz świat ma tylko kolorowe barwy i szczęśliwe sekundy.
OdpowiedzUsuńBuziole dla chłopaków :)
Duchowy Mistrz, Eckhart Tolle, uważa, że stworzylibyśmy "nową ziemię", gdybyśmy doceniali TERAZ,
OdpowiedzUsuńpluskali się w chwili obecnej
Tobie się - niejednokrotnie - udaje!
a my za Tobą, po lince