Roszek działa na paliwo.
Paliwem są pioseneczki i wierszyki wszelakie, ewentualnie proza (Teletubisie of course). Fajne to paliwo, bo odnawialne, a zasoby jego nieograniczone. Tylko czasem Główny Dystrybutor (czyli ja) ulega zużyciu. I jest dramat, Roszkowy mechanizm nieruchomieje i ani w tę ani we w tę.
A wybredna to machina jest - wymagania ma specyficzne i wyśrubowane- na spacer nóżki ruszą tylko przy zaśpiewce "Wędrowali szewcy", im dalej w las, tym gorzej. Przy pierwszym zakręcie przechodzimy płynnie na Teletubisie, by przy dużym, leżącym pniaku zaintonować piosenkę z Super Detektywów "Myśl, myśl, myśl". Dalej jest tylko trudniej - nie pomaga ani Stefek Burczymucha, ani Na straganie, ani hit ostatnich tygodni, czyli Miau, miau, maiu, coś ty kotku chciał... Wzywam na pomoc Raz Królewnę Złotowłosą... i jakoś kulamy się do pierwszych osad ludzkich.
Wracamy do domu na oparach - pusty Dystrybutor i pusty bak Roszkowy.
Historia powtarza się przy jedzeniu, przy siadaniu na nocnik, przy huśtaniu się na huśtawce, a nawet czasem przy nic-nie-robieniu. Roch - terrorysta i jego wyśrubowane wymagania, sztywne przyzwyczajenia.
Które z moich dzieci ma autyzm, ja się pytam?
A kto z nas nie ma swoich przyzwyczajeń? Poranna kawa, w ten sam sposób ułożone poduszki, buty zawsze w tym samym miejscu. Rytuały porządkują świat. Czynią go znośniejszym, bezpieczniejszym. Być może dzieci to wiedzą.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z zimnego dziś Zagłębia Dąbrowskiego