Absencja umysłu trwa.
Krojąc dzieciom kotlety w drobniutką kosteczkę zapędziłam się, i P. też dostał na talerzu rozdrobnione mięsko. Sernik (mój pierwszy w życiu) wyszedł na grubość 1 cm.
Taki czas. W głowie bałagan, trzeba posprzątać.
W naszym domu, choć gwar dziecięcych głosów nie cichnie, nikt nie czeka na Zajączka. Nikt nie ozdabia pisanek. Nie ma radosnego oczekiwania na gości ani tłumaczeń, co, jak, i dlaczego właśnie tak. Z tęsknotą czekam na chwilę, gdy dzieci będą świadome tego, co je otacza. Będą czekać na prezenty, na świąteczne spotkania. Zakotwiczą do rzeczywistości, znajdą nić z której utkają swoją tożsamość.
Na razie odwiesiliśmy na hak Świętowanie - pozostał suchy rytuał.
Duchowość nie mieści mi się w sakiewkach serca.
Taki czas.
Witam z Zagłębia Dąbrowskiego. Ja, też mama niepełnosprawnego dziecka. Podczytuję Was od ponad roku. Podczytuję codziennie. Czytam i czasami uśmiecham się, a czasami smucę, ale zawsze czytam z ogromną przyjemnością. Głównie ze względu na niebanalny język, przepiękne metafory, trafne porównania. Zdarza mi się już powiedzieć, że mój dzień też "sponsoruje literka k"
OdpowiedzUsuńŻyczę wytrwałości we wtaczaniu głazu na ogromną górę.
Dorota, mama Oli
Witaj Dorotko na pokładzie :)
Usuń