Ogłaszam wszem i wobec, iż sezon na kąpiele błotne uważam za rozpoczęty. Bzylek poczynił honory otwierającego i wytaplał się po pachy.
Roszek natomiast zainaugurował pobyt w przedszkolu. Co to była za radość! Może tym razem pochodzi dłużej niż 2 tygodnie czyli nie pochoruje się i nie wezwą nas do Łodzi. Bo do tej pory zawsze któraś z tych opcji krzyżowała nam plany.
A jutro przed przedszkolem czeka Roszka mała kłujka. Musimy na cito zrobić hormony, bo wieczorem mamy wizytę u Pani Profesor. Od Tarczycy tym razem. To już najwyższa pora na mały remanent w tej kwestii.
Tak na marginesie: poproszę o oklaski dla Super Mamuśki, Która Załatwiła Dziecku Dodatkowe Atrakcje W Postaci Cotygodniowego Kłucia Łapki. Ano tak, niechlubna moja w tym zasługa, że jutro Roszek będzie wył z igłą wbitą w rączkę. W poprzednim tygodniu już przez to przechodziliśmy. Ale ja, w swej obłędnej genialności, zapomniałam wykupić dwóch badań płatnych na wspomniane hormony tarczycy o dziwnej nazwie FT3 i FT4. I czeka nas powtórka z rozrywki. Mea Culpa. Fe, Mamuśka!
Mamuśka, zdarza się. Oby łez było jak najmniej.
OdpowiedzUsuńPodziwiam, że wypuszczasz Potomstwo na dwór, ja patrząc na grzęzawisko pod domem, jestem gotowa zaryglować drzwi. Żadnych spacerów póki droga nie wyschnie - glina+woda+dziecko= bardzo zła mieszanka! Pozdrawiam