czwartek, 5 lutego 2015

Sami w domu

Roś zaniemógł. Kaszel, stan podgorączkowy. Specjalnie na tę okoliczność zwołany Sztab Kryzysowy w składzie P. i ja zarządził przymusowe kiblowanie w domu Pacjenta. Więc Bazyli na uczelnię pojechał z Tatusiem, a my zostaliśmy S A M I  W  D O M U.
W piżamach. W domowym bałaganie. W błogim spokoju.



Przypomniałam sobie, jak to jest mieć jedno dziecko. Tylko jedno. Nawet nie szkodzi, że z Downem. Moja wiecznie rozdwojona jaźń wreszcie może się zjednoczyć. Świat stał się nagle do bólu prosty i oczywisty: bawimy się, trochę uczymy, a trochę nie robimy nic. I jest cudnie.

Pierwszy rok życia Roszka pamiętam, pomimo lęku o jego serce, jako czas spokoju i radosnej codzienności. Jak cudownie odkrywać z bobasem cały świat! Ten błogostan tracimy bezpowrotnie, gdy pojawi się drugie dziecko. Bo odtąd siły są nierówne - ja i oni, 2:1, gdy tata dzielnie zarabia na nasz byt i go po prostu przy nas nie ma.

Czasami grzeszę w myślach zastanawiając się, jakież cudownie proste byłoby nasze życie, gdybyśmy zaprzestali prokreację na Roszku.

O ile mniej wylanych łez? Przejechanych kilometrów? O ile mniej zgryzoty i zamartwiania się? O ile więcej ciszy w domu i czasu na bezkarne czytanie książek?


Ale ile mniej Miłości...

4 komentarze :

  1. Uwielbiam czytać Waszego bloga. Życzę dużo zdrówka. Podrawiam. Mama Autika:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczęśliwy ROSZEK

    OdpowiedzUsuń
  3. Mniej Miłości i śmiechu, który - Madziu - obdarza wszystkich, kiedy im przesyłamy klip Endorfinek(GENIALNY!!!). Odpisują: wzór życia rodzinnego, dlaczego tak nieczęsto wprowadzany w życie?!
    Po "Nie-mocy" serce mi zamarło, chociaż doświadczone mamusie fajnie Ci dodały ducha. Oglądamy na smutek i chandrę mordobijkę Wasz film i wierzymy, że huśtawka życia odda Wam śmiechu. Memento mori i humori!

    OdpowiedzUsuń
  4. A widziałaś kiedyś anioła z jednym skrzydłem? :)

    OdpowiedzUsuń