Gdy opowiadam komuś o swoich Synkach, zawsze rozgraniczam: Bazyli nie mówi, ale Roszek mówi. Rodzice innych dzieci ze spektrum autyzmu odpowiadają: mój też nie mówi. A potem okazuje się, że jednak mówi, mało, dla rodzica ZA MAŁO. Za mało, by wystarczyło na swobodne wyrażenie siebie, ale jednak.
Weryfikuję więc w głowie to stwierdzenie - co to znaczy, że Roś mówi? Bo dla nas, rodziców milczących, niemych dzieci, których jedynym werbalnym środkiem wyrazu jest krzyk i płacz, te kilka zniekształconych słów to MOWA. Mowa, która zdejmuje z naszych barków niewyobrażalny ciężar - przebija małe wyloty w pancernej szybie, która odgradza od nas nasze dzieci.
Roś wiele słów zna, wiele powtarza. Nazwie już ze 40 zwierzątek, wiele przedmiotów. Gorzej z czynnościami. Wie, że ktoś śpi i że kogoś nie ma. Gdy jest głody, mówi: am. Gdy chce pić, mówi: pisiu. Gdy chce spać, mówi: pać. Nazywa osoby z najbliższego otoczenia. Gdy wychodzimy z przedszkola, pytam, gdzie jedziemy, a on odpowiada: do domu. Nie wiem, czy rozumie, co to znaczy. Gdy tęskni za Arką Noego (a tęskni nieustannie) mówi: musika. Gdy tęskni za Teletubisiami, woła: baje.
To garść sylab zaledwie, ale oboje z P. czujemy, jaką mają wagę w porównaniu z Bazylim nie mówiącym NIC A NIC.
W słowniku Roszkowym są też rebusy - zagadki, zagwozdki. Kluczem do ich rozwiązania są lata wspólnego mieszkania i pewien wymagany iloraz inteligencji rozmówcy.
Kilka próbek:
Kiakia - Pinokio.
Klake - chodzi o słowo KRAKER, które występuje w jednym z odcinków Teletubisiów. Tak Roś komunikuje, że chce tą właśnie baję obejrzeć.
Platon - wyjaśnienie TUTAJ.
Pewnie jeszcze długo nie zapiszę tu śmiesznych rozmówek z moimi dziećmi.
Być może nigdy nie dojdziemy do tego etapu.
Na razie za każdym razem rozkoszuję się Roszkowym chropowatym Mama.
I czekam na Bzylkowe.
Kiedy ktoś mnie pyta, czy Ksawery mówi, ja odpowiadam,że niewiele. Po przeczytaniu Twojego wpisu moje "niewiele" nabrało zupełnie innego znaczenia. Nie musi przecież snuć opowieści, idzie do przodu małymi kroczkami, swoim tempem. Życzę Ci dużo siły i wytrwałości, bo pokładów miłości za pewne masz wiele. Podziwiam.
OdpowiedzUsuńMojej mamy brat z ZD ma obecnie 50 lat, nauka mowy tez nie szla mu za szybko za to pozniej wiedza i zasobem slow przegonil niejedna zdrowa osobe:) W czasach kiedy sie urodzil nie bylo w ogole pomocy dla takich dzieci . Teraz jest wiele mozliwosci wierze ze przyjdzie czas i doczeka sie Pani upragnionych konwersacji. Tego z calego serca zycze. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKorzystacie z metody krakowskiej? U nas zdzialala cuda, nadal ja cwiczymy, pani pedagog na terapii, a ja codziennie na kilka minut wlaczam Matiemu plyty z serii slucham i ucze sie mowic. w tym samym czasie pokazuje mu obrazek z ksiazeczki. Pierwszy miesiac wygladalo to tak, ze ja sciskalam Matiego ,ktory siedzial mi na kolanach, wyrywal sie,plakal, kopal, zdejmowal sluchawki, bo musi tego sluchac koniecznie ze sluchawkami na uszach. Po kilku tygodniach sam mowil wyrazy dzwiekonasladowcze, np brum brum jak chcial jechac, pozniej przyszla kolej na oglosy zwierzat, rzeczowniki i w ciagu 10 miesiecy, z dziecka ktore nie mowilo nic, staje sie maly gadula, nawet spiewa po swojemu :) pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńCo jakiś czas słuchamy "Słucham i uczę się mówić", ale bez słuchawek, bo słuchają obaj i bardzo to lubią. Dzięki za podpowiedź - czas zacząć ze słuchawkami! :D
UsuńPrzygotuj się na istną walkę z Bzylem będzie uciekał kopał płakał. Ale nie poddawaj się wierzę w Was powodzenia
OdpowiedzUsuń