Dom pachnie miłością.
Dociera do nas, że jest dobrze, że roszkowe serduszko nic a nic się nie spusło przez ten pierwszy rok swojego nowego "życia". I jest radość, jest święto, jest feta!
Dom, w którym mieszkamy, oprócz terapeutycznego stryszku bocznego ma również stryszek górny, go którego prowadzi drabina schowana nacodzień w klapie pod sufitem. I zaszła dziś potrzeba zajrzenia tam, schowania gratów. I Endorfinki dziarsko wmaszerowały na drabinę, i, stopień po stopniu, pięły się wyżej i wyżej. Strych został zdobyty, a ja pomyślałam, że może wreszcie pniemy się w górę - mentalnie, fizycznie, intelektualnie, nastrojowo.
Wzrusza mnie, jacy odważni się zrobili. Niestraszne im stopnie, stromizny, murki i pagórki.
Odważniki takie.
Ściskam, życzę drogi prostej i zawsze w górę :) mk
OdpowiedzUsuńJakie to cudowne, że Ty to Maga, z samego życia wyciągasz!..
OdpowiedzUsuńJa musiałam przeczytać u Eliadego, że człowiek archaiczny we wszystkim, co robił naśladował bogów lub przodków, dlatego było to ważne i takie budujące od środka.
A ostatnio ide z górki u sąsiada i widzę, jak się rozciaga okolica, jak mnie kąpie dal i myślę sobie, że każda górka, dolinka tyle człowiekowi daje gęstego symbolu...