P. mnie nie zostawił. Co ciekawsze: NIKT MNIE NIE ZOSTAWIŁ.
Internet pełen jest gorzkich opowieści mam niepełnosprawnych dzieci, jak wraz z pojawieniem się chorego dziecka w rodzinie traciły przyjaciół, krewnych, coraz mniej ludzi chciało z nimi rozmawiać, odwiedzać je. Bo duża część społeczeństwa nie wie, jak temat ugryźć, jak rozmawiać, co robić. I boi się inności.
Zrobiłam ostatnio podsumowanie i bilans wyszedł stanowczo na plus. Starzy dobrzy znajomi trwają na warcie, nie pozwalają o sobie zapomnieć, choć ja zaniedbuję ich koszmarnie. Ale widocznie wybaczają mi to. I chcą być obecni w naszym życiu. Nowych przyjaźni ciągle przybywa, i to nie tylko wśród rodziców chorych dzieci, choć w tej grupie wielu cudownych ludzi nam się objawiło, za co jesteśmy wdzięczni.
Rodzina... Bliższa, dalsza - dla osób dotkniętych niepełnosprawnością może być okrutna. Ale nie u nas. NIKT, powtarzam, NIKT nawet się nie zająknął w nieprzyjemny sposób na temat naszych dzieci. Jest wsparcie, i najbliższych, i tych dalszych, akceptacja, prezenty. Nikt nas nie unika. Nie wyklucza.
W naszych relacjach z ludźmi nic się nie zmieniło. No, może wyczuwam jeszcze większy entuzjazm.
I to jest cud naszego życia - dobrzy, mądrzy ludzie wokoło.
Kapitał, który teraz niewiarygodnie procentuje.
Wszystkim Cudom razem i każdemu z osobna, tym ze zdjęcia i wielu innym, którzy są przy nas duchem - DZIĘKUJĘ :*
O, kurcze!
OdpowiedzUsuńa Gęsiniec własnie cały poczatek września pamiętał o Twoich uro uro, Madziu, poczem...
zasnął, zgubił sie w jesiennych talerzykach pajęczyn{zwłaszcza na wrzosach wyglądają czarownie!},
i juz w dwa dni później
JEST, JEST: HAPPY BIRTHDAY TO YOUUUUUUU
Przemyślałam to i u mnie ten kto miał zostać ten został. Stara dobra paczka trzyma się, mimo moich upiornych zachowań. Dodam szczerze, że jest ze mną coraz lepiej, i powoli po 4 latach,dwóch miesiącach i dwóch dniach godzę się z tym co jest. Odpadli tacy, którzy i tak by się zgubili, a było ich niewielu, niektórych skutecznie zachęciłam. Ba, są tacy, którzy intensywnie się interesują. Obecnie w powrocie do człowieczeństwa pomaga mi Facebook. Czy zawsze już tak będzie nie wiem, Trzymamy się ze starym mocno:) Mamy taki paskudny dowcip, że dawno byśmy się już rozwiedli ale nikt nie chce przejąć praw do opieki nad Kajtem. Brzydko! wiem ale jak śmiesznie. Ściskam życzę Wam siły, nam też . Mama Kajetana
OdpowiedzUsuń