Wczoraj wieczorem, jak zwykle przygotowywałam kąpiel dla chłopców. Roszek zawsze mi towarzyszy - sam wkłada korek do odpływu, sam nalewa płyn do kąpieli, żeby była piana. Przygotowałam już wodę i wyszłam na chwilkę po coś. Efekt był. Natychmiastowy:
Dziś z kolei Bzyl się popisał:
Wiem, że Ci się to nie podoba, Mamo...
Ale o co te nerwy?...
Trzeba było mnie lepiej pilnooooować!!!
Ziemia była wszędzie: na dywanie, na kanapie, na podłodze, na Bzylu, na komodzie, na parapecie. Po minie bohatera widać, że zdawał sobie sprawę z tego, co robi...
Mam silne postanowienie: od dziś zdecydowanie bardziej uważać na to, co MYŚLĘ!
Damianek w domu na weekendy też szaleje :) I błogosławię czas, kiedy idzie do żłobka i zadowolony wraca nucąc coś tam pod noskiem, umorusany od prób samodzielnego jedzenia :P A Bzyl idzie od przyszłego roku do przedszkola? Może przydałoby mu się trochę "przedszkolnego" szaleństwa :)))
OdpowiedzUsuń