sobota, 30 kwietnia 2016

Figa

Z Endorfinkami tak już jest, że gdy uda nam się rozwiązać jeden problem, zaraz pojawia się następny. Jak w mojej ulubionej bajce pt. "Niekończąca się opowieść".  

Od czterech miesięcy Bazyli chodzi bez pieluszki. W domu bardzo rzadko zdarza Mu się zsikać. Kupkę natomiast walił w majtki codziennie. Przez 3,5 miesiąca. Dopiero jakieś dwa tygodnie temu nastąpił przełom i duże co nie co zaczęło trafiać tam, gdzie trzeba. Alleluja i Hosanna! Oczyma wyobraźni widziałam już naszą rodzinę uwolnioną od codziennych śmierdzących przepierek, od nerwów i swoistej schizofrenii prześladowczej, od nieustającego napięcia: kiedy pojawi się kupa? czy to już? na pewno już zrobił? gdzie on jest? czemu jest tak cicho? co tak śmierdzi?   Wolność powiewała mi przed oczyma jak flaga zwycięstwa, jak sztandar wciągnięty na maszt - że oto dokonaliśmy niemożliwego, bo dziecko nasze drugorodne samo załatwia potrzeby fizjologiczne, i to tam, gdzie trzeba :)

A figa z makiem.
A pies ci mordę lizał.


Przyszła wiosna, z wiosną ciepełko i dłuższe pobyty na dworze.
Poza budynkiem Bazyli zachowuje się tak, jakby nigdy nie przeszedł najmniejszego treningu czystości.
Zaszywa się w najgęstszych krzaczorach, robi, co ma do zrobienia, zsuwa majty i spodnie do kostek, coby dyskomfortu nie czuć i biega sobie półgoły. I ukrywa się przed światem. Zauważony - desperacko ucieka. 

Sił mi brak i nerwów, bo półgodzinny pobyt na dworze to minimum dwie akcje - golas, pogoń, pranie. Nie pomaga tłumaczenie, wysadzanie tuż przed, przetrzymywanie w domu aż się wysika na ubikację. Nie pomaga nocnik wystawiany na dwór. Nie pomaga nic.

Zaczynam mieć złe przeczucie, że teraz kolejne cztery miesiące będziemy uczyć się zasad dobrego wysadzania na dworze. I cierpnie mi skóra.

A w kolejce, cichuteńko, czeka sobie Roś, starszy brat, lat siedem prawie, w pieluszce od urodzenia. Czeka, aż mama wreszcie ogarnie młodszego brata i zajmie się odpieluchowaniem Roszka. A Roś to oporny materiał jest, od Bzyla znacznie trudniejszy.

Skąd na to siłę wziąć, skąd pomysły, skąd samozaparcie i wytrwałość?




Cierpliwość przyjmę - w każdej ilości, w każdej postaci, nową, używaną, polską i zagraniczną, brudną i wypraną, zużytą, nieśmiganą, KAŻDĄ.

       

1 komentarz :

  1. Madziu, u nas długo funkcjonowała dwutorowosc. W domu zasady obeznane, na dworze jakby ich brak. Ale co się dziwić - świat zewnętrzny ma tyle bodźców, zapachów, dźwięków. Znam te męki twoje. Rozumiem je. I wiem, że sukces ogłosicie. Z czasem nawet dwa. Tymczasem podsyłam ci ciut swojej sfatygowanej cierpliwości, naciagnietej jak stara gumka w znoszonych gaciach. ;) Ściskam mocno Dobra, Silna Babo!

    OdpowiedzUsuń