Są takie dni jak dziś, kiedy staję na granicy obłędu.
Roszek wystrzelił się na odległą samotną orbitę - ciągle gada tekstami z Teletubisiów. Nie ma z nim kontaktu, ani wzrokowego, ani werbalnego. Nie słucha się nas. Nie wykonuje poleceń. Nie zgłasza żadnych potrzeb. Stoi godzinami na dworze i gada do krzaków.
Bazyli przylepiony do mnie jak satelita, krąży, nie oddala się nawet na kilka metrów. Śledzi każdy mój ruch, nie wpuszcza samotnie do łazienki, nie pozwala wyjść, usiąść w spokoju, zniknąć.
Pół dnia czarowałam zabawkami, bańkami, piłkami, zjeżdżalniami, piaskiem...
Bez rezultatu.
Rozbolała mnie już porządnie głowa od tłuczenia w szklane kule, w których ukrywają się moje dzieci.
Skończyły mi się przekleństwa.
Padłam.
Zwaliłam cielsko na trawę.
Wtuliłam się w sierść Matki Ziemi.
Uspokoił mnie szept wiatru.
Powtarzam to często - gdybym nie mieszkała tu, gdzie mieszkam (w lesie), już dawno tkwiłabym w wariatkowie.
Chlorofil - wychwytuje kwanty światła i przekazuje energię wzbudzenia do centrum (za Wikipedią).
Czyż nie brzmi to cudnie?
Więc aplikuję zielone tabletki ile wlezie.
Najlepszy lek przeciw szaleństwo.
Codziennie, Madziu, poleż w trawie. Dla Ciebie trawa ma jeszcze więcej
OdpowiedzUsuńCHLOROFILU niż dla nas, bierz garściami Słoneczko!
A może by zastosować nieco inną metodę - , ,,oswoić,, swoje dzieci. Zamiast tluc w ta szklana kule postaraj sie wejsc z nimi do tej kuli. Poczytaj w necie o metodzie 3 i może akurat poskutkuje a jak nie znajdziesz wolontariuszy to postaraj się sama być przez z 1,5 godziny dziennie Bazylkiem i Roszkiem. Moze wowczas sie otworza i bedzie mozna łatwiej nawiazac z nimi kontakt w realnym swiecie. Powodzenia a z zielonych tabletek korzystaj jaknajwiecej .
OdpowiedzUsuń