Bazyli pomalutku do nas wraca. Spod autystycznych autostymulacji, tików, dziwnych dźwięków, wrzasków, histerii, agresji, bicia i nieobecnego wzroku wyłania się nasz Synek. Coraz częściej reaguje na swoje imię, przychodzi do nas, śmieje się, patrzy w oczy, gaworzy.
Kamień z serca.
Może była to reakcja na przesilenie jesienne (autyści są bardzo wrażliwi na zmiany pogody)? Może musiał odreagować moją czterodniową nieobecność? "Może" jest głębokie i szerokie... Grunt, to powrócić bezpiecznie z rozszalałego sztormu do bezpiecznej przystani.
Roszek zaś jest w formie zaskakująco dobrej.
Wyciągnął z ogrodowego domku zabawkową ciężarówę. Postawił przede mną i powiedział: Stoi.
Na jedną krótką chwilę zwątpiłam, czy słuch mnie nie myli przypadkiem...
Kończy się bajka, a Roszek: Koniec bai!
Nasz pięciolatek zaczyna komentować rzeczywistość! Stąd już tylko krok do zwyczajowej konwersacji o pogodzie... Nie mogę się doczekać!
A właśnie POGODA iście dla bogaczy!!!
OdpowiedzUsuńTy, Magdzik, to chyba nawet znasz "gest, z jakim otwierają się małe kwiaty o świcie"("koronki" Maltego Lauridsa Brigge - R.M. Rilke).
Życzymy Wszystkim Jakubowiakom Winogronowego Tygodnia
Gęsińczaki
Ech. Pamietam pierwsze violinskie: 'pada deszcz'. Doczekasz sie, doczekasz tych pogaduszek o pogodzie. :-)
OdpowiedzUsuń