Od pół roku nie mam się czym chwalić. Słowa pouciekały z roszkowych usteczek i nie chcą wrócić. Zostało tylko: am, baje, piciu, kak i nie. Nie zdarzają nam się postępy, nie przychodzą sukcesy. Trwamy w regresie, w zamrożeniu, tęskniąc za Synkiem, jakiego znaliśmy. Roszek nigdy nie rozwijał się rewelacyjne, ale teraz utraciliśmy większość z Nim kontaktu. Całymi dniami wymachuje przypadkową ścierką skradzioną z blatu lub parą maminych rajstop. Nie daje się skusić prawie niczym - nową zabawką, super zabawą, piosenką. Nie potrzebuje nas lub tak udaje. Znika, zawinięty w swoją emigrację jak w kokon, schowany przed rozwrzeszczanym światem brata.
Więc tak sobie myślałam, że Bazyli zdominował treść bloga, a o Roszku nawet nie wiem, co pisać, bo stał się prawie przezroczysty. Lecz wczoraj zdarzyło się coś, co uwielbiam, za czym tęsknię bardzo i na co zawsze z utęsknieniem czekam. Zupełnie niespodziewanie Roszek objawił nam swą nową umiejętność - mianowicie: wparował do pokoju, gdy czytałam Bzylowi bajeczkę, pochylił się nad ostatnią stroną i... policzył Teletubisie, pokazując każdego z osobna palcem. Zamarliśmy w zachwycie, zdumieni tą nieoczekiwana aktywnością. Owszem, Roszek potrafił wcześniej liczyć, nawet do dziesięciu, ale było to bezrozumne powtarzanie cyfr po kolei. Gdy próbowaliśmy liczyć Teletubisie, pokazywał cały czas na jednego i gadał: jeden, dwa, trzy... A tu nagle taka zmiana! P. natychmiast przetestował Roszka na mandarynkach i tez doliczyli się czteru :)
Przed Państwem Roch Liczyrzepa - niestety znowu zaczął wskazywać kciukiem zamiast palcem wskazującym, ale nie można mieć przecież wszystkiego...
Chwytam się takich chwil jak tonący brzytwy.
Łapczywie łykam hausty szczęścia, by starczyły na długą drogę pod lodem smutku.
Pięknie ROSZKU
OdpowiedzUsuńJest moc!!! :))))) Roszko jest "ponad to" wszystko, jeszcze nas nie raz zaskoczy ;)
OdpowiedzUsuńI.
Jak pięknie liczy. Popłakałam się ze wzruszenia.
OdpowiedzUsuń