Po spotkaniu ze Panią dr Marią Piszczek wśród Endorfinkowych terapeutów (a jest ich niemało) zapanowało poruszenie - rozmowy, telefony, narady, notatki. A wszystko polane sosem emocji - tych dobrych - podekscytowania, ulgi i nadziei.
Po każdej takiej rozmowie mam siłę na kolejne dni. Patrzę na moje dzieci inaczej.
Bo nie jestem sama. Bo wiele innych osób stara się dla nas, zastanawia, poszukuje, wreszcie - po prostu przebywa z Endorfinkami i stara się im pomóc.
Cudowne to uczucie.
Nie być samotnym.
Sam na sam z problemem.
Nie walić głową w mur niezrozumienia i znieczulenia.
Łatwiej walczyć z "wrogiem" mając za sobą zastęp wojowników.
DZIĘKUJĘ!
GŁOWA DO GÓRY ,BĘDZIE DOBRZE.CAŁUJĘ
OdpowiedzUsuń