Upolowałam dziś w sklepie prawdziwą zdobycz: drewnianą farmę z wielką stodołą, zwierzątkami, płotkiem i krzaczkami. I bardzo z siebie zadowolona zaprezentowałam zdobycz Endorfinkom. Bo przecież w jednym z odcinków Teletubisiów dziewczynka rozkłada na dywanie swoją farmę i Roszek zawsze patrzył jak zaczarowany. Bo przecież Roszek uwielbia nazywać zwierzątka i bardzo chętnie wyjmuje swoje gumowe okazy z pudełka. Bo przecież to genialna zabawka -tradycyjna, ale ponadczasowa, edukacyjna, piekna, naj naj naj.
Chłopcy szybko zweryfikowali moje zapatrywania na wspólną zabawę. Roch litościwie okazał ociupinkę zainteresowania i ponazywał zwierzaki. Ale to było wszystko, czym mógł mnie uraczyć.
Domek składałam sama.
Bazyli przyszedł na gotowe i zainteresował się farmą wybitnie - poprzerzucał w palcach drewniane zwierzaki (równie dobrze mógłby przerzucać kapsle lub zakrętki od słoików). Potem podeptał każdego zwierza z osobna bosą stópką. A na deser wsadził nogę do domku.
I drewniana farma odpłynęła w czeluście nieatrakcyjności.
Nie poddam się.
Marzy mi się taka scena - leżymy wszyscy na dywanie i bawimy się autkami, klockami, domkiem. O grach planszowych nie śmiem na razie marzyć. Ale może chociaż jakieś dzieło artystyczne razem wykonane?
Taka codzienność rodzica, do której całe dorosłe życie przygotowywałam się zawodowo. Takie bycie razem dla przyjemności. RAZEM.
Roch większość dnia przykłada uszko do grających zabawek.
Bzylek przerzuca w palcach wszystko, co mu się mieści w dłoni - spędza godziny w łazience zafascynowany tubkami po paście do zębów.
Czekam.
Zarzucam wędkę.
Kuszę.
A nuż, somewhere over the rainbow...
Kochana jak ja to mówię za dużo filozujesz :-) , może zamiast farmy idź pobaw się z Bzylim pastami do zębów , tubkami czy czymś tam co lubi , z Roszkiem też możesz słuchać mlodyjek z zabawek :-) , to w końcu my mamy się dostosowywać do zabaw dzieci a jie one do naszych bo to w końcu ich zabawa :-) . Słowo "razem" dla naszych dzieciaczków znaczy trochę coś innego niż dla nas :-) . Zamiast przekładać swoje marzenia na dzieci idź za ich marzeniami , zobaczysz jak wiele radochy to przynosi z czasem :-)
OdpowiedzUsuńA Ja Ciebie Mamo Endorfinek rozumiem i nie poddawaj się :)
OdpowiedzUsuńMadziu, u mnie tez tak kiedys bylo,podkreslam - KIEDYS.
OdpowiedzUsuńMoj Mateusz tez uwielbial tubki,nakretki, i grajace zabawki,do czasu,kiedy nasza terapeutka nam tego zabronila. Nie wyobrazalam sobie, jak mozna dziecku, zabrac to co ono uwielbia, czym lubi sie bawic. Zaufalam jednak specjalistce, ktora powiedziala, chcesz normalne dzieci? TO je naucz je normalnie sie bawic. Chowalam co jakis czas te zabawki, ktore synek lubial, zastepujac je zwyklymi klockami, laleczkami, kredkami,piramidkami z koleczek. Oczywiscie wyobrazscie sobie niechec Mateuszka,rzucanie wszystkim, deptanie. Ja jednak, bawilam sie zabawkami sama, co jakis czas wolajac Matiego,ktory oczywiscie mnie i te zabawki olewal. Do czasu, moze po 2 miesiacach, podszedl do mnie, podawal mi klocki,ktore ja ukladalam. Nastepnego dnia wspolnie probowalismy ulozyc domek, a 3 dnia, ide do pokoju, i co widze? moje autystyczne dziecko uklada klocki. Ukladal je ok 15 minut. :) bylam tak zachwycona, obdzwonilam rodzine, znajomych i co u slyszalam? NO i coz to takiego ???? A my jednak wiemy , ze te coz takiego, ma wielka moc, i trzymam za Was kciuki, byscie nauczyli sie sie wspolnej zabawy, a narazie stopniowo chowaj dotychczasowe zabawki, i baw sie tradycyjnymi- sama i z mezem :) DZIECI WAM POZAZDROSZCZA :) wszystkiego najlepszego w Nowym Roku,
ps. Mateuszowi zdiagnozowali napady padaczkowe :(