Robimy postępy kulinarne.
WSZYSCY.
Roszek:
Zazwyczaj wołał: Am. Po chwili kolejne: Am. I tak powtarzał cierpliwie, aż wpadło coś do dzioba. Nie ważne, co. Lecz nastał ten dzień... Usłyszałam: Banan.
Czyli Pan Roch konkretyzuje swoje pragnienia! Sęk w tym, że banan u nas zakazany. Aż się boję, co usłyszę następnym razem.
Bzyl:
Doszły mnie słuchy, że w przedszkolu podobno dwa razy zjadł troszkę zupy. Szok to i niebywałość, więc zaraz w domu na stole zagościła zupa, a jakże. Bawił się łyżką godzinę - przelewał, chlapał, oglądał. Pozwoliłam - niech się oswaja. Dawniej nawet spojrzeć nie chciał. Konsumpcji jako takiej nie doczekałam, ale mój czujny obserwator zarejestrował dyskretne oblizanie łyżki pod koniec zabawy. Toż to jak pierwsze lądowanie na księżycu!
Mama:
Czyli ja. Uczę się pilnie piec chleb bezglutenowy. Nauka na razie polega na intensywnym wpatrywaniu się w automat do wypieków, który dostałam pod choinkę (dziadku Ludwiku - dziękuję!). Wpatruję się więc, wertuję mądre księgi (Kuchnia polska bez pszenicy - rewelacja - ciociu Dorotko i Jasiu - DZIĘKUJĘ!), szperam między sklepowymi półkami.
Nadejdzie ta chwila.
Obiecuję.
Oswajanie trwa.
Na razie opanowałam jako tako wyrób gofrów bezglutenowych w naszej hiper-nowej gofrownicy (dziadku Krzysiu - dziękuję!). Od czegoś zacząć trzeba.
[Jak się domyślacie zapewne, świąteczne prezenty w tym roku zasponsorowała literka B jak BEZGLUTENOWO.]
Tata:
Tata w kuchni radzi sobie najlepiej. Wszystko zjada, nie marudzi, nie gotuje, nie zmywa (no, zdarzają się wyjątki).
Jednym słowem: Szef Kuchni.
Gdybyś potrzebowała pomocy w kuchni bg mogę podszepnąć. Nie ma rzeczy co bym nie zrobiła w wersji gluten free. Znamy się z forum serduszkowego ;) możesz tam napisać na prw justyna27 pamiętasz?
OdpowiedzUsuń