Zlegliśmy wieczorową porą na łóżku - P. i ja. Mijający dzień wycisnął z nas ostatnie soki i polegliśmy podogorywać chwilkę. Roś, tradycyjnie, od razu wgramolił się między nas. Po chwili niewinnego milczenia usłyszeliśmy: Piciu...
Zazwyczaj po takiej komendzie któreś z nas zwleka się z wyra i podaje dziecięciu picie. Ale nie dziś, nie tym razem. Zmęczenie wzięło nas we władanie i puścić nie zamierzało. W dodatku w tej słodkiej roszkowej prośbie pobrzmiewała nutka złośliwości - dziesięć minut wcześniej proponowałam delikwentowi picie, podsuwałam kubek pod nos, ale nie, nie był to TEN moment i moje starania spełzły na niczym.
- Piciu... piciu...
Leżymy, przewracamy oczami, prychamy.
I nagle P. zrobił rzecz tak oczywistą. że aż nie do pomyślenia!
- Roszku, na stole w kuchni jest piciu w kubeczku. Idź i się napij, jeśli chcesz piciu.
Nie oczekiwaliśmy zbyt wiele, właściwie miała to być taka zapchajdziura, gadka-szmatka, rodzicielskie bleblebe, bo Roch impregnowany jest mocno na tego typu prośby.
Wstał.
Zlazł z łóżeczka.
Podreptał do kuchni.
Zamarliśmy nasłuchując.
Siorb, sior, siorb.
Napił się!
I wstyd mi.
Że nie wierzę we własne dzieci, w ich możliwości, rozumowanie, chęć rozwoju.
Bo kto ma wierzyć, jak nie ja
No kto?
Magda,nim sie obejrzysz-Twoje dzieci same sobie sniadanie naszykuja :) Nam, rodzicom wydaje sie ze nasze maluchy sa male, ze nie rozumieja co my do nim mowimy,a tymczasem one z dnia na dzien potrafia coraz wiecej.Traktujmy nasze dzieci tak,jakby byly calkowicie zdrowe,a bedziemy zaskoczeni, ile one potrafia i rozumieja.
OdpowiedzUsuńA może nawet naszykują śniadanie Rodzicom!
OdpowiedzUsuńNasuwa się wniosek, że częściej powinniście(co? jeszcze jedna powinność?) kłaść się zmęczeni i przekazywać inicjatywę w Zielonych (G)Roszków ręce. Ręce aż się rwą!
Magda, jak to nie wierzysz?! A 6.grudnia wierzyłaś, że Cierpliwy Święty Mikołaj doczeka się ekscytacji Endorfinków!
OdpowiedzUsuńZresztą Mikołaj czyta listy, które sie tlą w nich, a w Tobie płoną wielkim ogniem. Żar się rozpali, rozpali.