Bazyli jest brzemienny w słowa. W napęczniałym brzuszku nosi zalążki wołaczy, miejscowników i okoliczników. Z jego usteczek sączą się przedwiośnia tego, co nadchodzi wielkimi literami.
Mama... wypowiedziane gdzieś w dal, jednak tak wyraźne, że daję sobie prawo do odrobiny euforii. Tak długo pościłam.. Pa pa - zdobyło dwóch nausznych świadków. Da di be bu ma mo - dziwaczny język kosmity, a jednak werbalny znak istnienia.
Epizody, przebłyski, olśnienia...
Wykluwa nam się pisklę mowy.
Kiełkuje pod językiem zielona gałązka nadziei.
Taś taś! Słowa! Taś taś!
Dawno nie pisałam, ale czytam... Jako polonistka z długoletnim stażem jeszcze raz proszę o wydanie tego bloga w formie zwartej. Przepiękny język, wyszukane metafory... Wiem, to Wasze życie... Moje też nie jest kolorowe. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZgadzam się w zupełnośc co do jezyka :) trafiłam przypadkowo i wsiąkłam zupełnie. Ale też sporo blogów wydanych jako książki traci coś, nie wiem czemu..Trudna materia do obróbki może.
OdpowiedzUsuń