W biegu między terapią a przedszkolem spotkałam znajomą. Ja z Roszkiem, ona z 10-cio letnią córką. My tu gadu gadu, a tymczasem dziewczę zainteresowało się Roszkiem. Ciężko prowadzić w miarę sensowną konwersację i jednocześnie wsłuchiwać się w czyjąś inną rozmowę, ale moje czujne matczyne ucho wyłapało takie oto próby zagadnięcia Roszka przez dziewczynkę:
- Jak masz na imię?
- .....
- Co, nudzi ci się?
- ......
- Nie wystawiaj języka bo ci krowa nasika!
- ......
Roch stał sobie spokojnie, z ozorem na wierzchu, nie wiadomo - czy obojętny, czy zakłopotany. Na pewno bezradny.
Rzuciłam koło ratunkowe:
- Jak masz na imię, Roszku?
- ... Loszek!
- Ile masz lat?
Pokazał rączką odpowiednią liczbę palców - Pieś...
Honor uratowany.
Dziewczę usatysfakcjonowane.
Ha!
I tak ma być pani MAGDO
OdpowiedzUsuńTrening czyni mistrza.
OdpowiedzUsuńŻyczymy magicznych acz spokojnych świąt, a w Nowym Roku sukcesów, cierpliwości, niespodzianek tylko dobrych:)
Kajetan, mama Gosia i zaocznie tata Tomek czyli ci co mają we Wschowie domek (przepraszam ale tak mnie z niewyspania wena bierze)