Nadal rozsmakowujemy się w nocnych symfoniach naszych dzieci. Dzisiejszej nocy popis niebezpiecznie się przedłużał i... nie dotrwaliśmy do końca. Czekając, aż Łobuzy wreszcie zasną, sami daliśmy się uwieść Morfeuszowi. Około 4 w nocy P. bohatersko zwlókł się z łóżka i przesondował teren w poszukiwaniu nocnych niedobitków. Znalazł Roszka - siedzącego w egipskich ciemnościach na kanapie w salonie i w żadnym wypadku nie śpiącego. Ja z kolei wymacałam coś skulone w moich nogach - był to śpiący Bazylek. Po odtransportowaniu zbiegów do łóżek ponownie oddaliśmy się tej zakazanej i grzesznej używce, jaką w naszym przypadku jest sen. O 6.49 obudził mnie kaszlący i tuptający po domu Roch - już lub jeszcze nie śpiący.
Zabawa w nocną ciuciubabkę przybrała zbyt niebezpieczny przebieg (dzieci się bawią, a szukająca ciuciubabka - czyli my - smacznie chrapie), w związku z tym chłopcy na jutrzejszą noc zostaną oddelegowani do Babci i Dziadka. Ha!
***
Popołudniową porą padłam bez życia na łóżko. P. kokieteryjnie uszczypnął mnie w łydkę i niewinnie zapytał:
- Co to?
- Padlina - odsapnęłam z czeluści swego zmęczenia.
***
Szczypanie w łydkę jest absolutnie uzasadnione, ponieważ dziś obchodzimy bardzo ważną rocznicę. Dokładnie 10 lat temu, porą bardziej wieczorową, pewien dość nieśmiały facet nie wytrzymał i w sposób bardzo romantyczny (bo smsem) wyznał miłość pewnej równie, a może i bardziej nieśmiałej, grubawej dziewczynie. I się zaczęło.
Świętowanie, z racji dzisiejszego padania na pysk, przekładamy na jutro :)
Madzik, jak cudownie, że o tym wspominasz. Od razu odmłodziłam się mentalnie o 10lat :) Jak miło było być świadkiem narodzin takiej miłości :) Pielęgnujcie ją i przypominajcie sobie tamte chwile. I dzieciów z domu też dobrze się pozbyć i pobyć tylko razem :D
OdpowiedzUsuńKolejnych 10, 20, 30... lat we wzajemnej miłości :*