Ano przeżyliśmy.
Pierwsza noc bez dzieci (nie licząc tych, gdy Roszek walczył na OIOMie a Bzyl spoczywał w rękach dziadków).
Pierwsza w naszym gniazdku.
Chłopcy znieśli rozłąkę rewelacyjnie.
My trochę gorzej.
Jakoś trudno było nam się odnaleźć w tej pustce i ciszy.
Tęskniliśmy.
Bardzo.
Czy to oznacza, że nie jest z nami JESZCZE aż tak źle,
czy raczej jest z nami JUŻ tak źle?...
W konstelacji zabrakło Gwiazdek - świeciły sobie u Łokietka!
OdpowiedzUsuń