Ilekroć gościmy z Roszkiem w szpitalu, ma miejsce podobny dialog z pielęgniarkami:
- Ma rodzeństwo?
- Ma.
- Zdrowe?
- Zdrowe.
- Nie bała się Pani?
- Nie.
Zawsze irytowały mnie te pytania. W swojej pysze uznałam, że limit nieszczęść wykorzystaliśmy przy Roszku i kolejne dziecko zrekompensuje nam wszystkie "straty". A tu niespodzianka - jeszcze nie opadł kurz po bitwie o życie Roszka, a już trzeba ruszać znowu do boju. Tym razem o Bzyla.
Coś takiego jak limit nieszczęść NIE ISTNIEJE.
Na szczęście - limit nadziei - również :)
Jak by nie bylo - wszystko bedzie dobrze :-) macie wspanialych synkow , a wy jestescie ich najlepszymi rodzicami !!!
OdpowiedzUsuńroznorodnosc jest norma(mimo , ze czasami na taka roznorodnosc nie ma sie ochoty) ;-D
popatrz kiedys cos takiego napisalam
http://www.damy-rade.org/publicystyka/1829-dzieciaki-cudaki-czyli-jak-to-z-autystami-bywa.html
pozdrowienia serdeczne
Jakby co to u nas- Twoich przyjaciół pokłady nadziei i miłości znajdziesz ogromne. A zawsze w razie czego możesz jeszcze liczyć na Najwyższego, u którego pokłady wiary, nadziei i miłości nieprzebrane. Tylko przyjdź zaczerpnąć.
OdpowiedzUsuńBuziak :*
Magda, gdy Wasz Roszek walczył po operacji, ciągle się za niego modliłam i każdą mszę ofiarowałam w Jego intencji. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że za niedługi czas znajdę się w podobnej sytuacji. Nasz trzeci maluch urodził się z ciężką wadą serca dokładnie miesiąc temu, a od tygodnia jest w domu...Za nami morze łez, ale też modlitw wielu ludzi. Nie wiem czy pamiętasz i jeszcze mnie kojarzysz :) nasz starszy syn jest tylko miesiąc młodszy od Waszego Roszka- też przerabialiśmy z nim podejrzenie autyzmu jeśli mogłabym Ci jakoś pomóc napisz. Bardzo mi się podoba stwierdzenie, że limit nadziei nie istnieje, bo o braku limitu nieszczęść już się przekonaliśmy. Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuń