niedziela, 28 lipca 2013

Koniec imprezy

Roszek ma 4 lata, Bzyl - 2,5 prawie. Obaj nadal chodzą w pieluchach.

Wiem, nie ma czym się chwalić, raczej spowiedź z grzechu zaniedbania, lenistwa i braku konsekwencji byłaby tu na miejscu.

Co prawda nocnik nigdy chłopców w pupę nie parzył, ale też do tej pory nie odkryli, do czego tak NA PRAWDĘ służy. U Roszka czasem uda się coś "złapać", ale to zawsze efekt mojej czujności lub przypadku. Bzyl natomiast traktuje nocniczek jak krzesełeczko do siedzenia, ale na pewno nie do wypróżniania się. Więc portfel kwiczy, Matka Ziemia ugina się pod tonami kolejnych bomb ekologicznychh, pupy odparzone, a nasza telenowela z pampersem w tle trwa...

Przyszły upały - idealny moment na pozbycie się pieluchy. Więc wybiegli dziś piękni, jak ich Pan Bóg stworzył. Radości starczyło na pierwsze pięć minut. A potem nastąpił dramat w 7 aktach:

1. Bzyl robi kupkę i z gracją w nią wdeptuje sandałkiem.

2. Bzyla irytuje śmierdząca maź między paluszkami u stóp, więc ją wygrzebuje stamtąd i rozsmarowuje po całym ciele, z buzią włącznie.

3. Matka pędzi co tchu, wołając tatę. Cap za Bzyla i do łazienki.

4. Roś robi siku na schodkach.

5. Roś zauważa nowo powstałą kałużę wokół siebie i swoim zwyczajem tapla się w niej.

6. Roś z rozkoszą oblizuje umaczane we własnym moczu paluszki.

7. Matka ogłasza KONIEC IMPREZY.

 

Niby w pieluchach nikt do ślubu nie idzie, ale kto wie... I to biorę pod uwagę.

 

Jutro kolejna randka z P. w Łodzi, w trójkącie z Panią Profesor.

Eh, dawniej to bywało romantycznie, a teraz jet dramatycznie.

Wóz albo przewóz.

1 komentarz :

  1. Widzę, że chłopcy zadbali o dostarczenie rozrywki rodzicom przy 36 st. w cienu :) To był ciężki dzień dla wszystkich! Trzymamy kciuki za jutro!!!!

    OdpowiedzUsuń