poniedziałek, 29 lipca 2013

Czas start

Wyruszyliśmy do Łodzi na rozmowę z Panią Profesor. Ujechaliśmy 100 m i odebrałam telefon z Łodzi (tym razem z kardiologii), że jest homograft dla Roszka i czy możemy się jutro stawić. W tył zwrot i panika.

Szczęście i strach.

Emocje większe niż na najlepszym horrorze.

To życie mnie kiedyś zabije, to pewne.

Więc doczekaliśmy się. Przez głowę przelatują chore myśli: ostatni dzień w domku, ostatni raz na huśtawce, ostatnie wszystko, biała trumienka, bla bla bla.. Przeganiam je jak końskie muchy. Sioooooo!!

 

J E D Z I E M Y  P O  Ż Y C I E!

 

Będę się odzywać.

Bądźcie z nami, bo droga długa jest, nie wiadomo, czy ma kres...

2 komentarze :

  1. Idzie w dobrym kierunku! Idzie w dobrym kierunku! Jedziecie po życie! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana, trzymajcie się i bądźcie zawsze dobrej myśli. Czekamy na wieści!

    OdpowiedzUsuń