Wakacyjna laba dobiega końca. Chłopcy wrócili dziś do przedszkola. Pomału zaczną się wszystkie przerwane terapie. Testy, wykresy, tabelki. Zaczną się wizyty lekarskie, konsultacje, badania. Zacznie się ten wyścig w mojej głowie - co zrobić, jak pomóc, gdzie szukać, co stymulować? Niekończąca się litania do Wszystkich Świętych Niewiedzących.
Czuję, jak ten potwór nienasycony czai się w półmroku mojej wakacyjnej, odświeżonej głowy, jak wkłada włochate stopy w bloki startowe, napina mięśnie w złowrogim oczekiwaniu by ruszyć, by ziać mi w kark presją.
Czuję to wyraźnie - ten znajomy odór samotnych poszukiwań.
I rozpaczliwie staram się nie dać.
Tak cudownie było przez jakiś czas się NIE MARTWIĆ.
W wolnych chwilach - wiem, że masz ich jak na lekarstwo, oglądaj te wakacyjne chwile zatrzymane aparatem - może to chociaż trochę doładuje Ci akumulatory ...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jakiś mędrzec doradzał, żeby się zamartwiać tylko godzinę dziennie. U Was zmartwienia "ciut" większe, więc może ustal sobie dzienny limit niemartwienia, np. 5 min.o stałej porze, z czasem może dojdziesz do kwadransa...
OdpowiedzUsuńSiły i radości życzę
Nie mam rady.. Przytulam po prostu mocno przytulam..
OdpowiedzUsuń