Godzina 3 w nocy. Ciszę rozdziera wrzask. Wrzask dziki i przerażający. Źródło dźwięku przemieszcza się szybko tupiąc donośnie, i po chwili wiemy już, że to Bazyli tak się drze. Ładuje nam się bezpardonowo do łóżka, nie przestając wrzeszczeć. Dogadać się nie idzie. Po 10 minutach tulenia jest po krzyku. Ale nie po nocnym maratonie. O nie, to dopiero początek przygód.
Wrzask Bzyla obudził Rosia. P. opuszcza nasze małżeńskie łoże i ładuje się do roszkowego łóżeczka (długość 120 cm). Swoją drogą - nie raz przespał tam pół nocy, zanim go odnalazłam i obudziłam...
Ja zostaję z Bzylem. Zaczynam śpiewać. I śpiewam tak dokładnie godzinę, bo Bzylątko czułe jest jak sejsmograf i gdy tylko pauza między piosenkami przedłuża się zanadto, bzylkowe paluszki klaszczą (co w naszym pokręconym języku oznacza: JESZCZE). Po godzinie śpiewania nareszcie nie doczekuję się kolejnego JESZCZE, więc, oddychając z ulgą, przemieszczam się do pokoju chłopców, gdzie P. i Roszek cisną się w małym, dziecięcym łóżku. Żaden z nich nie śpi. P. zostaje oddelegowany do śpiącego nareszcie Bzyla, a ja zaczynam drugi tej nocy, tym razem roszkowy maraton. Kładę się z Roszkiem w salonie, odpalam inhalator i... czekam. Śpiewać na szczęście nie trzeba, wystarczy bycie i jednostajny szum inhalatora. Czekam długo. Pacjent uporczywie nie śpi. Około godziny 6.30, czyli po ponad trzech godzinach stanu czuwania, Roszek postanawia jednak odpłynąć. Liczę na chociaż godzinkę snu, więc cicho wyłączam inhalator i zatapiam się w poduszkę.
I wtedy TO słyszę.
Głośne, bardzo wyraźne.
Dochodzące z naszej sypialni.
Stukanie bzylkowych paluszków.
JESZCZE.
Bo Bzyl wstaje po szóstej.
Bez wyjątków.
O rany! To jakiś horror! U nas wędrówki nocne i roszady łóżkowo-pokojowo-kołdrowe bez wrzasków. Szast-prast i śpimy dalej w nieco zmienionej konstelacji. Jak ty potem funkcjonujesz w dzień, Madziu? PS A może warto wymienić łóżko Roszka na jakąś wersalkę młodzieżową. Odkąd Krzyś ma taką, my mamy alternatywę i nie musimy cierpnąć na przykrótkim, trzeszczącym przeraźliwie łóżeczku.:)
OdpowiedzUsuńKurcze pieczone- nie zazdroszczę :/ Jedyne co mi przychodzi do glowy- pokaz Bazylowi, ze w nocy się spi, a nie spiewa. Proponuje zaopatrzyć się w słuchawki wyciszające dla Roszka i meza, bo nie jest to latwe,ale w kilka takich akcji, Bzylatko się podda. Mianowicie- jeżeli synek wstanie w srodku nocy, weź go do siebie do lozka, i powiedz mu szeptem, teraz jest noc, teraz spimy i nic więcej. Nie swiec swiatla, nie dyskutuj z nim. Bazylek będzie wrzeszczał, wlaczal swiatlo, wiec jak on wlaczy to nie gas, nie daj się spowokowac. Po ok godzinie maxymalnie 2, zasnie . Natepna akcja będzie krotsza, a po kilku , będzie wiedział ze Ty nic nie mówisz, nie spiewasz, wiec nie będzie to dla niego atrakcyjne. I nie będzie wstawal wcale. Jeżeli w dzień spi- to mu nie pozwalaj na spanie, bo to już duzy facet. Trzymam kciuki
OdpowiedzUsuńMamy nadzieję, że teraz JUŻ JUŻ śpisz, Agrafko?
OdpowiedzUsuńPani MADZIU kochana brnij i trwaj WARTO czekać
OdpowiedzUsuńO widzę, że oprócz współczucia (ja bardzo ci współczuję, bo kiedy Kajto zarwie mi noc to mam myśli samobójcze. Jednak to zdarza się rzadko) są porady. Może ktoś ma pomysł na oduczenie usypiania na rękach niepełnosprawnego intelektualnie pięciolatka :) Proszę uwzględnić uczucia matczyne
OdpowiedzUsuńNie ma recepty za to wyjscia ze trzy pierwsze usypianie na krzesle czyli mama siedzi i dziecko tez ale brzuszek w brzuszek -minus odlozone natychmiast sie budzi . drugie idzie spac jak juz padnie ze zmeczenia - pod warunkiem ze rano nie musicie wstawac trzecie stopery do uszu na to sluchawki i jak powiedzial mi dawno temu "madry inaczej"doradca .trzeba dziecko zlamac z ostatniej rady nigdy nie skorzystalam po prostu z pozycji krzeselkowej przeszlismy do pollezacej na brzuchu u mamy . potem na boczku a teraz obok siebie .
Usuńznam ten bol - ale POJEDYNCZO - sily!!!
OdpowiedzUsuń