sobota, 29 listopada 2014

Muszki owocówki

Moje małe smuteczki są jak muszki owocówki. Ani się człowiek obejrzy, a już ich pełno. Niby nieszkodliwe, prawie niewidoczne, a jednak swoją nachalnością zatruwają codzienność. Można taką znaleźć utopioną w herbacie, wgryzioną w jabłko, i już się odechciewa.

Jak sobie radzę z tymi małymi smuteczkami?
Ano nie radzę sobie, w ogóle.

Mam za to bezczelne dzieci. Nic sobie nie robią z mojej świątyni smutku, którą tak pieczołowicie wznoszę, łezka po łezce. Wpadają do niej z butami, narobią rabanu, przewrócą lichtarze, poszarpią zasłony i melancholię diabli biorą. Szast-prast i po sprawie.

Moje dzieci są bezczelne.
Bezczelnie przywracają mnie do życia.

4 komentarze :

  1. Mamusiu Bezczelasów, z dnia na dzień, z roku na rok, nabierasz PRZESTRZENI

    rozhuśtujesz nas, czytelników(niejednokrotnie Uharowanych Rodziców, Wesołe Babcie i Zapracowanych Dziadków oraz Czytelników Całkiem Niezrzeszonych)

    bliżej gwiazd

    OdpowiedzUsuń
  2. Madziu teraz chyba taki czas bo czuje się tak samo ...

    OdpowiedzUsuń
  3. widziałam zdjęcie Roszka na OIT ICZMP i moja pierwsza myśl " kurczę przecież ja go znam" :) pozdrawiam i trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Skarbie,cierpliwosci. Twoje Dzieciaczki sa cudowne, to tylko ich choroby sa bezczelne. Wyrosnal z tego. Jeszcze nadejdzie dzien, gdy bedziesz zalana lzami, a chlocy przyjda i Cie przytula, dadza Ci buzi. Odrazu zapomnisz o tych wszystkich tluczonych talerzach, wybitych oknach, podbitych oczach, i scianach umorusanych w kupie. Buziaki

    OdpowiedzUsuń