Specyfika naszych dzieci rzuca nas po kraju jak hokeista krążek hokejowy po lodzie. Na naszej "mapie medycznej" znalazły się już: Łódź, Wrocław, Zielona Góra, a nawet Gdańsk. Dziś przyszedł czas na... Poznań!
O boreliozie, którą przechodziłam nosząc Bazyla pod sercem, pisałam tutaj. I, przyznaję się bez bicia, olaliśmy sprawę. Bo Pani Doktor zapewniła, że dziecku nic nie grozi, bo tyle było innych spraw do załatwienia z Roszkiem, bo żaden lekarz nigdy nie zareagował na informację o mojej ciążowej infekcji odkleszczowej.
A jednak naszedł taki dzień, gdy, włócząc się po internetowych uliczkach, natknęłam się na hasło: BORELIOZA A AUTYZM. I zamarłam. Szybkie poszukiwania informacji, rozeznanie w terenie, samobiczowanie - jak mogłam wcześniej tego nie sprawdzić!?
Wstąpiliśmy z Bazylim na krętą diagnostyczną ścieżkę pod kątem domniemanej boreliozy wrodzonej.
Pierwszy test z krwi - na miejscu - wynik wątpliwy.
Drugi test innego typu - krew wysłana kurierem do laboratorium w Poznaniu - wynik negatywny.
Ale borelioza to taka mimoza, że nakryć ją czarno na białym to jak szukanie igły w stogu siana.
Więc udaliśmy się dziś do Poznania do Poradni Leczenia Boreliozy.
Pan doktor zlecił kolejny test - na inne choroby odkleszczowe - żeby była Pani spokojniejsza.
I to będzie ostateczny strzał.
Na razie jesteśmy o 1000 zł ubożsi i o tryliard informacji o boreliozie mądrzejsi.
Cholerna BORELIOZA.Tak lekceważona przez lekarzy szczególnie tych z GŁOGOWA,to nie moja opinia tylko lekarza specjalisty z WAŁBRZYCHA
OdpowiedzUsuń