poniedziałek, 17 listopada 2014

Maskotka

Wychodzimy z przedszkola. Chłopcy człapią obok mnie. Dziewczynka, na oko 5-6 lat, wychodzi z babcią. I nagle słyszę jej dziewczęcy głosik:
- O! Roszek... On jest taaaki słooodki!

Zareagowałam uśmiechem, a babcia pociągnęła temat:
- Wie Pani, jak dzieci go lubią? W domu opowiadają o nim, i zawsze tak ciepło, serdecznie.

Ot, maskotka przedszkola.



Wiem, wiem, najgorsze przed nami - okrutny wiek podstawówkowo-gimnazjalny, gdy oleju w głowie jeszcze mało, a chęci popisania się przeogromne.

Ale w dorosłych twarzach napotykających spojrzeniem na Roszka też widzę tę czułość. Tą pozytywną ciekawość. Radosne zaintrygowanie Cudaczkiem. Rzadziej obojętność.

Gdy Endorfinki woziły się jeszcze wózkiem po wsi, moje ukochane wsiowe babcie po rękach Roszka całowały. A i dziś, gdy autem przejeżdżam, zatrzymam się, szybę uchylę, to zalewa nas zaraz babcina fala czułości i dajBożeCidziecinozdrówkaipomyślności!

Bazyli również zaczepia wszystkim uśmiechem i ciężko Mu się oprzeć.


Wrogość omija nas szerokim łukiem.






6 komentarzy :

  1. Pani MAGDO,nie znam ICH osobiście ale KOCHAM OGROMNIE.WASZE radości i smutki są też moje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo to są nasze Słodziaki :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fenomen wzbudzania tkliwości przez nasze dzieciaki niezmiennie mnie zadziwia. Te wywołane przez nich ciepłe uczucia sprawiają, że człowiek wydaje się lepszy. Wystarczy tylko pozwolić sobie na tę przyjemność. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oby tak bylo zawsze, ja czasem sie spotykam z okrutna reakcja doroslych, np na wystepie przedszkolakow, gdy siedzialam z Matim na widowni,on zaczal plakac, a starsza pani mowi, niech pani wyjdzie z nim, bo on wrzeszczy i ja wlasnego wnuka nie slysze, aby ryk,i wycie pani dziecka.on tu aby przeszkadza.. Az mi sie plakac zachcialo, ale jej powiedzialam,ze skoro jej przeszkadza- to niech ona wyjdzie :P jej wnuk jest zdrowy, a moje dziecko jest chore. W przeszkolu synek rowniez jest lubiany przez rowiesnikow,,, buziaki dla Was

    OdpowiedzUsuń
  5. Magdziu, jakie "najgorsze przed nami"?!

    Wszyscy my tu, którzy czytamy Cię, kochamy Was, łzami zalewając - jakże często TAKŻE ze śmiechu

    my, już

    już prawie uwierzyliśmy, że

    TO, CO OPOWIADAJĄ DZIECI PO POWROCIE Z PRZEDSZKOLA I TO, CI MÓWIĄ BABCIE SPOTKANE NA SPACERZE


    wymazuje gumką "naj"


    (bo i najlepsze i najgorsze to ten sam szakal, zamiast żyrafy- Marshalla Rosenberga).

    Matkujesz życiu, Piotr ojcuje życiu(fraza poetki Marianny Bocian), szakal stoi poza życiem i ocenia: "najgorsze", "najlepsze".

    Oczywiście Gęsińczanie mają też pełną gębę tego, ale się LECZYMY.

    OdpowiedzUsuń
  6. To trudne nie uśmiechnąć się na widok takiego Roszka. Ale jednocześnie przychodzi myśl, a co gdybym ja..gdyby to moje dziecko...Nie wiem

    OdpowiedzUsuń