Świeżo obudzony Roszek tupta w piżamce do salonu, w którym wszyscy siedzimy.
- Cześć - rzuca nam na powitanie chrapliwym głosem.
I już wiemy, że dzień będzie dobry :)
Swoje wewnętrzne "oko Saurona", skierowane dotąd bardziej na Roszka, przekierowywuję świadomie na Bzyla. Teraz jest czas dla niego. Roszek pożerał tyle naszej uwagi, ze Bzyl nauczył się być sam. Sam się bawi, sam chadza swoimi ścieżkami, sam, sam, sam. Czy to charakter i potrzeba sytuacji takimi Go uczyniły, czy może zaburzenie zwane autyzmem? Teraz jest wreszcie czas, by się tym zająć, by obserwować, stymulować, wyrównywać, nadganiać.
TERAZ jest dla Bazyla.
Jak te gotowe sakiewki czekają (autyzm, depresja). Wręcz dybią. Coś może być tylko podobne lub zbliżające się do granicy...
OdpowiedzUsuńwytrzymałości.
Wy, rodzice czujni, wszystko już wiecie.
A kto wie, jakim to doświadczeniem jest dla Bzyla, brat i wszystko wokół Niego? Kto wcześniej nimi - Bzylem, Roszkiem - był?
Diagnozy diagnozami, szufladki pasują do komody, a człowiek jest "TAJEMNICĄ ISTNIENIA POSZCZEGÓLNEGO" (dziadek Witkacy).
Na pewno dostroicie tego Akustyka do feelharmonii w nim, a my... my będziemy się uczyć słuchać i innych podstawowych czynności.
Dacie radę, Madziu.
hej hej - pozdrawiam i sie ujawniam i przyznam, ze jak czytalam o bzylu to o tym juz myslalam, jednak przy takich problemach z roszkiem , pomyslalam, ze jeszcze przyjdzie czas na bzylka - zycze powodzenia i jestescie fajnymi , swiadomymi rodzicami ania mama (min. autystycznego) tadeuszka
OdpowiedzUsuń