Postanowiliśmy dziś wcielić w życie dziwny twór wyemancypowany przez reklamy telewizyjne wszelkiego rodzaju, który w realu najprawdopodobniej nie istenieje: mama, tata, dzieci, mordy uśmiechnięte, w oczach błogostan i ekstaza: RodzinnaSielanka.pl.
[Wskazówka dla mało spostrzegawczych - użyte przeze mnie celowo słowo mordy zamiast buzie ma brzmieć złowieszczo i zwiastować nadciagający kataklizm].
Naśladując więc model Rodziny Idealnej wybraliśmy się wszyscy na niedzielny spacer do lasu...
Problemy zaczęły się tuż za furtką: my z Roszkiem w lewo, Bazyli w prawo. I ani prośbą, ani groźbą... Pozostały wrzaski i szarpanina. I tak już do samiutkiego końca. Jak nie jeden, to drugi.
Ostatnie kilkaset metrów zdesperowani wsadziliśmy krnąbrnego Bzyla do spacerówki. Rozwyła się syrena i tak na sygnale alarmowym pędziliśmy do domu.
Zamknęłam się w łazience. Wypłakałam.
Bo to wszystko bzdurne bzdury. Lekkie szumy, zakłócenia obrazu.
Najważniejsze, że jesteśmy wszyscy prawie zdrowi (prawie - czyt. Roszek).
I że się bardzo kochamy.
Szkoda tylko, że te "lekkie szumy" dość skutecznie zaburzają treść tego filmu.
Bo to dobry film jest,
Madziu - to wspaniały film i takie filmy zdarzają sie kazdych rodzinach - i ta normalnośc jest piękna ;) o a TWOJE PISANIE to cud miód - pisz koniecznie ksiązkę
OdpowiedzUsuńMadziu, u nas Tymek jest jeden, nas dorosłych dwoje, a bywają takie dni, że oboje (my-dorośli) zamykamy się w łazience... Chyba każdy rodzic musi jakoś to przetrwać. Ja niestety nie ma żadnego super rozwiązania. Liczę, że te "bunty" miną (przynajmniej częściowo) jak nasze dzieci zaczną mówić (choć wtedy to pewnie dopiero się zacznie).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i powodzenia :)