Turnus, choć w nowym miejscu i z nową kadrą, jak zwykle bardzo nam się podobał. Ciężka praca dla chłopaków, choć i tak jeden pakiet dzielimy na dwóch. Podczas tych dwóch tygodni Endorfinki doszkalały się na zajęciach z logopedii, terapii przestrzennej, terapii ręki, terapii pedagogicznej, terapii wodnej, hipoterapii i kinezterapii. Pracowaliśmy nad motoryką małą i dużą, nad mową, nad napięciem mięśniowym, nad koślawymi stópkami. Chłopcy zaskoczyli nas bardzo pozytywnie - Bazyli przez pierwszy tydzień zjadał wszystko na stołówce, aż mu się uszy trzęsły i grzecznie biegał na kibelek za potrzebą. Dopiero w drugim tygodniu zrobił się bardziej marudny i zaczął nieco wybrzydzać przy jedzeniu. Ale nie było tragicznie. Roszek za to przeszedł sam siebie - ciągle uśmiechnięty, chętny do pracy, na zajęciach skupiony i współpracujący. Czyżby chłopak dojrzał? Zaskoczeni byliśmy bardzo, bo do tej pory to Bzyl lepiej pracował z terapeutami, a Roś oporował i unikał wysiłku jak tylko mógł.
Poza terapią spędzaliśmy czas w przemiłym towarzystwie, spacerowaliśmy po lesie i nad jezioro, graliśmy na gitarach, śpiewaliśmy i cieszyliśmy się sobą. Na wieczorne rozmowy z rodzicami innych nieoełnosprawnych dzieci, naszymi pokrewnymi duszami, czekałam cały rok. I nasyciłam się ta prywatną grupą wsparcia na długie miesiące.
Podglądnijcie sobie nasze turnusowanie na zdjęciach. Nie wzięliśmy aparatu, więc są marnej jakości.
O sukcesach dydaktycznych napiszę w osobnym poście, bo jest o czym... :)
CUDNIE,że byliście tam RAZEM
OdpowiedzUsuń