sobota, 12 grudnia 2015

Lobotomia

Po krótkim okresie jako takiej stabilizacji przyszedł znowu czas spadania. Niestety.

Bazyli w przedszkolu funkcjonuje podobno nieźle, w domu natomiast włącza Mu się tryb Absolutnej Natychmiastowości. Czyli wszystko ma być absolutnie natychmiast. Piciu, naleśniki, huśtawka. Pada rozkaz (bo to nie prośba, tylko rozkaz) w postaci obrazka wsuniętego w moją dłoń i... czas start! Jeśli w dwie sekundy nie spełnię prośby, rozpoczyna się orgia - Bazyli w złowrogich pląsach, jak nawiedzona dusza w trakcie egzorcyzmów, zrzuca wszystko ze stołów, szafek, kruszy jedzenie na podłogę, puszcza w ruch obrazy wiszące na ścianach. Nie może sobie poradzić ze swoim gniewem, ja tym bardziej.

Sytuacja rozwija się stopniowo - od mojego spokojnego tłumaczenia, po stanowcze pohukiwania, do najprawdziwszego wrzasku. Nic nie działa. Czuję się jak na poligonie, a co kawałek to mina. Ta wieczna walka o wszystko wysysa ze mnie ostatnie skrawki optymizmu - wszędzie widzę już tylko braki, niedociągnięcia i minusy. Chodzimy z P. jak dwie najeżone kolczatki i kłócimy się o byle co. Ciskam słowa jak pociski, i to najcięższego kalibru.

Wrzask, wrzask, wrzask, jak lobotomia mózgu, pozbawia nas czucia.



 



A w tym wszystkim Roś.
Nierozumiejący sytuacji, za to słyszący i czujący.
I moje wyrzuty sumienia, napęczniałe jak wrzody pełne ropy.

Bazyli to inteligenty chłopczyk. Wiele rozumiejący. Na zajęciach specjalnie wykonuje zadania źle, a potem patrzy wyzywająco pani terapeutce w oczy. Prowokuje. Sprawdza. Bada granice. Wszyscy specjaliści powtarzają, że ma ogromny potencjał. Tylko klucza i szyfru do tego sejfu brak.
Każdy jego wybuch histerii to dla mnie rozterka - na ile to grymaszenie rozpieszczonego dziecka, a na ile krzyk rozpaczy, bycia znów niezrozumianym i uwięzionym w pułapce milczącego ciała.


Chodzę w stanie wskazującym na zużycie.



5 komentarzy :

  1. A minutnik, na początku ustawiony nawet na 2 minuty, potem dłużej. Na początku razem czekamy aż zadzwoni, a jak zadzwoni to brawo i to na co czekamy. Spróbujcie. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przytulam Ws mocno <3 Nie dawaj się kochana,tak już jest u naszych pędraków chwila ciszy a potem znowu huragan .Taka jazda bez trzymanki ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tulimy ciule(tam mówił papież Benedykt), mocno się skupiamy, żeby płaszczyk spokoju spadł na Bazylka od jutra, przykręcił mu korbkę, dał Wam dychać...

    OdpowiedzUsuń
  4. pomysl Ani, jest swietny, w przypadku Bazylka to nawet 1 minuta , powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  5. Wypisz wymaluj my .U nas podobnie tylko Jasiek nie dosięga do wiszących rzeczy za to niezadowolenie ogłasza wrzaskiem .Eh aby do wiosny

    OdpowiedzUsuń