Za nami trudny weekend, pełen nerwów i zgrzytania zębami. Endorfinki zamknięte w swoich celach, a ja małą łyżeczką próbuję do nich przekopać tunel. A potem uciec z tego więzienia raz na zawsze. Ale z sił opadam i coraz trudniej się zmusić do czegokolwiek.
Trudne to życie, choć piękne cholernie.
Odgrzebałam stare zdjęcia na dysku.
Sierpień 2012 - przed operacją Roszka, przez diagnozą Bazylka.
Zauroczyły mnie....
Pozdrawiam serdecznie i mogę tylko wirtualnie Cię spierać. Pamiętam Twoją historię z forum sercowego, pamiętam jak cieszyłam się z Tobą z Twojego kolejnego dzieciątka i z mojego zarazem. Nasi młodsi chłopcy urodzili się tego samego dnia. Pamiętam jak mnie zmroziło gdy pisałaś o Twoich przypuszczeniach, patrzyłam na młodszego jak na Twojego synka i nie chciałam przyjąć tego do wiadomości. Choć się nie znamy, choć nigdy nie pisałam do Ciebie to zaglądam regularanie i wspieram Ciebie jak tylko mogę myślami. Masz piękne wnętrze, chłopcy mają Wielkie szczęście. Pozdrawiam całą rodzinkę
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Beti za ciepłe słowa! To dla mnie bardzo ważne! Całusy dla synka - rówieśnika Bzylka.
UsuńZnalazłam Twój blog przez przypadek, jestem pod ogromnym wrażeniem Waszego optymizmu, siły, kreatywności. Jeśli mogę wesprzeć chociaż miłym słowem to robię to tu i teraz. Dajesz inna perspektywę, uświadamiasz mi co jest ważne w życiu naprawdę. Jesteś mamą wyjątkową dla wyjątkowych dzieci, Twoja codzienna praca jest największą wartością. Codziennie zaglądasz w głąb siebie i w serca i dusze swoich dzieci - kogo dziś na to stać w tym powierzchownym i głupim świecie? Pisz bloga bo masz świetne lekkie pióro. Nie opadaj z sił!!! Ściskam. :-) I.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńDziękuję... Zawstydałam się...
Usuń