piątek, 14 sierpnia 2015

Puenta

Zaczęło się niewinnie - od czerwonych plam na plecach, które zauważyłam ubierając rano Bazylka. Trochę go wczoraj mrówki oblazły, to zareagował alergiczne - pomyślałam - Kupimy maść i wapno w aptece i po krzyku.



Pojechaliśmy do miasta załatwiać swoje sprawy, a Bzyl kwitł coraz bardziej, pokazując bąble i rumienie maści wszelakiej. Pani w aptece pokręciła głową - Musi Pani koniecznie iść z nim do lekarza. Więc szybka zmiana planów, Roszek został odtransportowany do Babci i Dziadka, a Bzyl i ja udaliśmy się do przychodni. A tam... Nastąpiło swoiste apogeum i Bzyl swym wyglądem zaczął budzić zainteresowanie wśród innych pacjentów. Bąble zaczęły dokuczać na tyle, że zrobiło się nerwowo i głośno.



Lekarz zawyrokował: alergia.
Nie-wiadomo-na-co.
Uraczono Bzyla zastrzykiem przeciwhistaminowym (steryd) i syropkiem na wynos.
Po zastrzyku Bzyl się popsuł zupełnie i przespał dwie godziny u Dziadków, za to bąble poszły precz.



I teraz długo oczekiwana puenta...

Jutro rano mieliśmy jechać nad morze.
Na sześć dni. Na urlop. Na wczasy.
Na morzoterapię. Na wodoterapię. Na piaskoterapię. Na wiatroterapię. Na jodoterapię.
Na ratunek, no.

Jutro o 7 rano sąsiad pediatra przydrepta do nas i zważą się losy wszechświata - jadą czy nie jadą.
Ludzie, trzymajta kciuki, bo cały rok tylko o tym morzu marzyłam...

No.



5 komentarzy :

  1. napewno pojedziecie ! - powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pojedziecie. Marzenia się spełniają. No.
    PS Ale na wszelki wypadek trzymam kciuki. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. TRZYMAM KCIUKI- udało się?!

    OdpowiedzUsuń
  4. Halo,halo gdzie jesteście,bo dalej trzymam kciuki i bolą mnie łapki?

    OdpowiedzUsuń