Jakiś czas temu obiecaliśmy sobie, że będziemy żyć, tak po ludzku, normalnie. Słowo się rzekło, więc od miesiąca co tydzień zjawiamy się na miejskiej pływalni - zazwyczaj z asystą Babci, Dziadka lub nawet dwóch Dziadków. Endorfinki szaleją. Moje zmęczone sumienie odpoczywa, że jednak jakąś frajdę z tego życia mają. A i kilka długości basenu uda się wyszarpnąć dla siebie... Miłą niespodzianką jest to, że wstęp dla dziecka niepełnosprawnego i jego opiekuna jest bezpłatny, tak więc cała nasza czwórka pluska się za darmo. Nic, tylko korzystać! Marzy mi się, że chłopcy za jakiś czas nauczą się pływać. Zradzę Wam sekret - ich mama jest syrenką, i gdy tylko widzi wodę, wyrastają jej łuski. No, może kiedyś byłą syrenką, a teraz bardziej przypomina foczkę :)
bomba chłopaki i buziaki od foczki z Łodzi:-)
OdpowiedzUsuńCzy Prafoczka już wróciła? Syrenko o Złotych Łuskach Słów! dziękujemy Ci za dar ulgi.
OdpowiedzUsuńMiło też widzieć Ludwika w żywiole wodnym! My prawie co wieczór z Wiktorem w kamieniołomach: dookoła skały, brzozy a pod wodą zasadzki: raz głęboko, raz płytko, tu i tam sterczy ostry granit.
Wasza radość się udziela(Marcuse pisał o "uczuciu oceanicznym"- bliskim dzieciom, a dorosłym(Lechu mówi:"dorośli to hipokryci") zabieranym przez społeczne konwencje i obowiązki)
OdpowiedzUsuńUczucia basenowe, jezierne, rzeczne, morskie i oceaniczne: WRACAJCIE DO NAS CHOĆ NA CHWILĘ! A do Roszka i Bzyla oraz ich rodziców - na dłużej...Tak będzie sprawiedliwiej.