Dostałam dziś w twarz przez telefon. Mocno i dosadnie. Boli bardzo.
Kiedyś musiał nadejść ten dzień, gdy nasza naiwność, cierpliwość i dobrotliwość Muminków doprowadzą nas na SKRAJ, gdzie nie ma już nic i można tylko zawrócić.
Dziś jest Ten Dzień.
Zawracamy.
Poszukiwania Właściwego Miejsca i Ludzi, gdzie dokona się naprawa Roszkowego Serduszka, ogłaszam za otwarte.
Czas start!
Ale jak to, tak po prostu odmówiono wam zabiegu? A przez te wszystkie miesięce, lata zwodzono? To jest nieludzkie! Poszukiwania specjalisty, który zajmie się sercem Roszka to jedno, ale czy nie powinniście złożyć skargę do Rzecznika Praw Pacjenta? W głowie mi się nie mieści! Przecież jeszcze kilka miesięcy temu osobiście pofatygowaliście się do pani profesor i nic wam nie mówiła, że nie podejmie się zabiegu.Dzwoniliście co chwila. Rany, co to za historia?! Bardzo mi przykro, że musicie przez to wszystko przechodzić.
OdpowiedzUsuńNiczego nam nie odmówiono. Kazano dzwonić po wakacjach. A po wakacjach każą dzwonić za tydzień, potem za miesiąc itd. Jak przez ostatnie 3 lata :(
OdpowiedzUsuńTo, że nie odmówiono nie zmienia faktu, że jest to nieludzkie traktowanie was - rodziców i przede wszystkim Roszka. Jestem zwolenniczką rozmowy wprost. A już takie zwodzenie mnie wyprowadza z równowagi. Sercem jestem z wami! I wierzę, że tak historia - historia Roszka serducha - ma szczęśliwe zakończenie. :*
OdpowiedzUsuń