Ostatnio każdy spacer Baza w lesie kończy się tak samo - Bazyli odkrywa nowe ścieżki, chowa się za górkami, znika w jarach i wspina się na wszelkie możliwe pagórki. Największą atrakcją są zwalone pnie drzew. Po każdym trzeba przejść, wielokrotnie. Trzeba przemierzyć te mchowe szlaki wzdłuż i wszerz, poczuć się trochę "nad ziemią". Podotykać kory trzeba, pogłaskać runo, napchać w kieszenie ziemi wilgotnej i czarnej. Trzeba wymościć się w liściach, zrobić sobie gniazdko, zakopać się po szyję w tej leśnej kołderce. A na koniec koniecznie trzeba lasu skosztować, poobgryzać patyczki, powąchać rozkruszone w palcach zeschłe liście, polizać ziemię i korę. Trzeba wynieść (w zębach, pod paznokciami, w czapce, w bucie) trochę tej magii, do domu ją przynieść, zachować jej czar na chwilkę dłużej niż spacer.
Znana Pani Doktor, po długim leczeniu grzyba u Baza, sprawdza wyniki nowych badań i mówi zdziwiona: grzyb jest u dziecka na takim samym poziomie na jakim był przed leczeniem. Musicie wezwać takiego pana, który sprawdzi wasz dom, bo na pewno macie gdzieś źródło tego grzyba i dziecko jest nieustannie narażone na jego działanie.
No, mamy źródła grzyba. Mamy jedną, wielką grzybnię za płotem. Tajemniczy, wielki organizm, co szumi drzewami i szeleści liśćmi, skrzypi konarami i podkłada pod nogi korzenie. Olga Tokarczuk w swoich książkach pisała pięknie o grzybni, o tym, jak oplata ona od spodu cały las, jak komunikuje się z drzewami. W leśnej grzybni dostrzegła niewidzialny dla nas, a jakże bogaty i istotny świat. I już nie umiem inaczej myśleć o tej sieci neuronowej lasu jakim jest grzybnia. To internet drzew, ich główny komunikator. W powieści "Prawiek i inne czasy", jedna z bohaterek, Ruta, doświadczała grzybni bardzo intensywnie:
"(...) Ruta kiedyś usłyszała życie grzybni. Był to podziemny szelest, który brzmiał niby głuche westchnienie, a potem słychać było delikatne potrzaskiwanie grudek ziemi, kiedy przepychała się między nimi nitka plechy. Ruta usłyszała bicie serca grzybni, które następuje raz na osiemdziesiąt ludzkich lat. Od tej pory przychodzi w to wilgotne miejsce na Wodenicy i zawsze kładzie się na mokrym mchu. (...)"
/Olga Tokarczuk, "Prawiek i inne czasy"/
Zupełnie jak Bazyli.
Czyżby i on wyczuwał grzybnię i lubi z nią rozmawiać?
I co odpowiedzieć Pani Doktor? ;)
niechże Nauka się uczy od Olgi i Bazyla!
OdpowiedzUsuńWiesz Magdo co jest najpiękniejsze w Bazylim? To, że robi to na co wielu z nas ma ochotę, a nie ma odwagi ;)
OdpowiedzUsuń