piątek, 30 marca 2018

Uf

Gdybyście wybrali się na przedświąteczne zakupy do jednego z dużych hipermarketów i natknęli się tam na matkę z dzieckiem, która ciągle śpiewa, to bądźcie pewni, że to Roch ze swoją mamą!

Jako że Rosiu ma już ferie przedświąteczne, zmuszona byłam zabrać go ze sobą na wielkie zakupy. Chłopak jest kumaty i jak tylko zorientuje się przed wejściem co go czeka, zaczyna się bunt i pokładanie na podłodze. Rasowy mężczyzna - nie lubi zakupów. Do tej pory jako paliwo motywacyjne działała paczka chrupek, ale tym razem nie miałam jej ze sobą. Odpaliłam więc "płytę" z piosenkami, co Roszka wielce zmotywowało i już bez protestów pięknie maszerował obok wózka, a potem nawet próbował sam go pchać.

Zanim doszliśmy do kas zdążyłam już nieźle ochrypnąć i przyzwyczaić się do zdziwionych spojrzeń innych kupujących.

Zakupy zostały zrobione. Zajęło nam to jakieś 40 minut, czyli około 30 krótkich pioseneczek. I o ile śpiewać lubię i mogę to od biedy robić nawet w miejscu publicznym , to jednak jednoczesne śpiewanie i wbijanie w samoobsługową kasę kodu kreskowego okazało się nie lada wyzwaniem.

Zobaczcie, jak to uroczo wyglądało: wielki wózek sklepowy, za nim malutki Roszek wydający komendy, jaką piosenkę mam śpiewać: Hej hop sa sa! Kaczuszki! Panie Janie!

Uf.







1 komentarz :