niedziela, 18 marca 2018

Atak szczytowy

Nareszcie spadł śnieg! Nie mogliśmy się doczekać tej frajdy, jaką zrobimy chłopcom wożąc ich na sankach... 

Wczorajsze, pierwsze podejście zakończyło się totalna klapą... Zanim udało nam się wygrzebać z piwnicy odpowiednio duże sanki dla Bazyla (jak on urósł!) i przekonać go, żeby jednak nie schodził z nich co chwilę i nie hamował nogami, to Roszek był już tak zmarznięty od nieruchomego siedzenia na sankach i czekania na przejażdżkę, że zaczął marudzić. Po chwili marudzili już obaj, bo Bzyl nie toleruje ostatnio roszkowego zawodzenia, więc po pół godzinnym ubieraniu całej ekipy i następnych półgodzinnych próbach usadowienia Baza na sankach wróciliśmy zrezygnowani i źli do domu. Niestety, bardzo często tzw. próby zrobienia frajdy Endorfinkom kończą się właśnie tak - czyli kiepsko. Są nerwy, pot i łzy - w różnej kolejności i natężeniu.

Nie bylibyśmy jednak sobą gdybyśmy poddali się tak łatwo. Dziś podjęliśmy atak szczytowy nr 2. I cóż to był za piękny spacer! Tyle szczęścia, spokoju i błogiej rodzinnej sielanki nie zaznałam od dawna. 

Szczęśliwe Endorfinki = szczęśliwi rodzice i tego trzeba nam było!

Hura!



A najszczęśliwszy był... Abi! 
Sami zobaczcie :)





























1 komentarz :

  1. Roszku:) dzisiaj szczególnie posyłam całuski w Twój uroczy zmarznięty nosek :) !

    OdpowiedzUsuń