Nie pochwalam takiej wrednej motywacji, ale przyznaję, że od kilku dni chodzę lżejsza o ładnych parę kilo zmartwień, choć wskazówka wagi nadal stoi w miejscu.
Codziennie się bawimy - układamy puzzle, czytamy, gramy. Codziennie siadamy do zadań, chociażby symbolicznych, prostych. Codziennie przypominamy sobie samogłoski i po pierwszym buncie Roszek ślicznie je czyta! Kiedy ostatnio przypomniał sobie o pianinie, przecierałam oczy ze zdumienia! Odpowiada na pytania - tak, nie. Powtarza więcej słów. A, co najlepsze - znowu próbuje śpiewać piosenki razem z nagraniem!
Może nasze ostatnie badanie w poradni zadziałało jak chlust zimnej wody na głowę - obudziłam się z letargu i dotarło do mnie, że poziom sprawności intelektualnej to nie do końca jest coś, z czym się dziecko rodzi, ale duży wpływ mamy na to my - rodzice - na ile pozwolimy dziecku popaść we wtórne upośledzenie (czyli lenistwo i brak motywacji), a na ile wyćwiczymy Gościa tak, że da z siebie coś więcej i lepiej wypadnie w teście.
Pal licho testy - lepiej wypadnie w życiu po prostu!
Oczywiście - Roś nadal kręci szmatką i ucieka do swojej samotni. Ale o wiele łatwiej nam Go z niej wyciągnąć. I chętniej sam wyłazi do ludzi. Przychodzi, przytula się, prosi o jakąś aktywność.
JEST Z NAMI!
NARESZCIE!!!
Oby jak najdłużej...
I tylko słowa bezbłędnej Pani Angeliki z przedszkola najlepiej oddają opis przypadku: Roszek jest super! Tylko żeby Mu się chciało, tak jak Mu się nie chce...
:)
Trafny wniosek! ;) zgadzam się w 100% ;)
OdpowiedzUsuń