Od wczoraj w małych noskach moich Synków czai się wróg. Zainstalował się tam niepostrzeżenie i teraz gulgocze, pochlipuje, dyskretnie ścieka po małych buźkach. W mojej głowie od razu zapaliła się czerwona lampka: ATTENTION! ACHTUNG! POZOR! Wypowiedziałam wojnę intruzowi i zarządziłam powstanie zbrojne: inhalacje solą fizjologiczną trzy razy dziennie (jak się da, to częściej, ale na razie według moich dzieci "się nie da"), nawilżanie nosków i powietrza w domku, zakraplanie nosków wodą morską i odciąganie intruza fridą, wzmożona dawka witaminki Ce, ewentualnie olejek z drzewa herbacianego/maść majerankowa pod nosek na noc. To nie może się rozpanoszyć WŁAŚNIE TERAZ, gdy nasz wyjazd na decydujące starcie TUŻ TUŻ! :(
A więc WOJNA! Katarowi mówimy stanowcze i zdecydowane: NIE!
***
Zawsze powtarzam Roszkowi, że NIKOMU Go nie oddam.
Nikomu, poza Tym Człowiekiem:
http://dziendobry.tvn.pl/...west,76221.html
Madziku, ja bym jeszcze dodała herbatkę ze świeżego imbiru z cytryną i miodkiem. Nie dajcie się katarowi!
OdpowiedzUsuń