Dzień Dziecka.
Dla Endorfinek kompletna abstrakcja. Dla nas - kolejne smutne święto, które bardzo byśmy chcieli świętować, zrobić własnym dzieciom frajdę, zobaczyć zachwyt w ich pięknych oczętach...
Kombinowałam, kombinowałam, aż wykombinowałam. Zabrałam Endorfinki do galerii handlowej. Na lody! Sama, bo P. musiał iść do pracy, a chłopcy nie szli dziś do przedszkola.
I powiem Wam - to się udało! Bez wpadek, spazmów i płaczu. Weszliśmy do sklepu z zabawkami, Bazyli wybrał sobie balonik z tygryskiem a Rosiu kolorowy wiatraczek. A potem rozsiedliśmy się przy stoliczku i... zjedliśmy lody. Najzwyczajniej w świecie. (Od jakiegoś czasu łamiemy troszkę dietę, obserwujemy chłopców, żadnych zmian nie widzimy, więc zdarza mi się dać im lody, które Bazyli za każdym razem kwituje rozkosznym: mniam, mniam, mniam!).
Eh, jaka ta zwykła codzienność może być fascynująca! To było najprawdziwsze Święto!
Wszystkim dzieciom życzę, by świat był dla nich przyjaznym, bezpiecznym miejscem, gdzie będą czuły się chciane, kochane i, wbrew pozorom, potrzebne.
A nam - dorosłym - tego pięknego dziecięcego zachwytu nad cudem istnienia!
Droga Mamo, życzę Ci więcej takich momentów w waszej codzienności. Twoja niezwykła miłość to chłopców przedziera się przez każde słowo na blogu. Nie każdy imię tal żyć, tak kochać, tak akceptować.
OdpowiedzUsuńEndorfinkom w Dniu ich Święta - zachwytu w oczach, uśmiechu na buzi, rodzicom jak najwięcej radości.
OdpowiedzUsuńBije od Pani tak bardzo pozytywna energia.
UsuńChlone kazdy wpis. Ucze sie i do piet Pani nie dorastam, chociaz moje dzieci nie sa niepelnosprawne. Dziekuje.
Pozdrowienia dla chlopcow