Skanujemy więc chłopców wzdłuż i wszerz, badamy, szukamy winowajcy.
Bo zespół Downa to postępujący Alzheimer, zła praca całego organizmu, demencja starcza w dzieciństwie. Autyzm to (według najnowszych doniesień zza oceanu) odpowiedź organizmu na zagrożenie. Mogą nim być szczepienia, toksyny, bakterie, wirusy, antybiotykoterapia. W połączeniu z podatnym podłożem genetycznym układ neurologiczny wysiada, zaczyna się bronić i mamy objawy autystyczne. Chore jelita = chory mózg. I zespół Downa i autyzm łączy zła praca jelit właśnie, co u Roszka zamanifestowało się ostatnio z wielką siłą.W obu tych jednostkach można pomóc - dietą, suplementacją, lekami. Wierzę w to, bo jesteśmy tym, co jemy. Jesteśmy tym, co wdychamy. Coraz więcej dzieci autystycznych wychodzi z autyzmu, choć teoretycznie nie powinno, Coraz więcej dzieci z zespołem Downa kończy studia wyższe.
Rodzic to taka maszyna, która nigdy się nie poddaje. Czasem pokrywa go rdza, czasem trzeszczy i odpadają mu śrubki, ale wystarczy go naoliwić miłością do jego latorośli, a rusza z kopyta dalej.
Przyszedł już czas wkroczyć na wyższy poziom leczenia biomedycznego chłopców. O lata za późno, ale lepsze to niż nic. Po prawie dwóch latach diety bez glutenu, kazeiny i cukru Bazyli wreszcie rozsmakował się w zupach. A to był dla mnie warunek, by rozpocząć na poważnie jego leczenie biomedyczne.
Ciągle się szkolę. Od przeczytanych w sieci informacji puchnie mi co wieczór głowa. Jeżdżę na szkolenia. W kwietniu ubiegłego roku byłam na szkoleniu dietoterapii i osoby je prowadzące przekonały mnie do siebie. Czekałam prawie rok, by zgłosić się do nich. rok, by Bazyli poszerzył swoje menu na tyle, by można było ulepszyć jego dietę. I doczekałam się.
Etap pierwszy - klejenie nieszczelnych jelit. Niestety, głównym daniem powinny być buliony warzywne gotowane na kościach. Więc ja, wegetarianka od 18 lat, stoję w kolejkach w mięsnych i zaciskam zęby, zaciskam pięści i kupuję, co trzeba. Spędzam, w kuchni większość dnia, biegam za dziećmi z łyżką, planuję posiłki, eksperymentuję. Wokół tego od tygodnia kręci się mój świat.
Etap drugi będzie trudniejszy - uzupełnimy braki, a jest ich sporo. Dzięki wykonanym w Stanach Zjednoczonych badaniom wiemy, gdzie chłopaki mają niedobory, a gdzie przerosty bakterii i grzybów. Właśnie płyną do nas statkiem suplementy za 500 zł, znowu ze Stanów. I zacznie się gehenna, jak podać to wszystko tym wybrednym, nadwrażliwym smakowo trollom. Na pewno zdam Wam relację...
Etap trzeci - LECZENIE. Konsultacja u mądrego lekarza i leczenie lekami tego, czego nie udało się wyrównać dietą.
Taki mam plan.
Tydzień temu byłam na konferencji "Autyzm - podejście biomedyczne" w Poznaniu, która tylko utwierdziła mnie w słuszności podjętych przez nas działań.Oprócz pieniędzy (które dzięki Waszemu wsparciu są!) i kępki nerwów niczego nie tracimy. A możemy odzyskać nasze dzieci. Obudzić je z tego smutnego snu wyalienowania.
Wspierajcie mnie proszę, bo to ciężka droga. Nie piszcie - to nic nie da. Nie wiemy tego. Ile głów tyle zdań.
Nie wolno mi się poddać.
Amen.