Dostałam od terapeutów dokładne instrukcje, jak odstawić Roszkowi pieluchę, raz a dobrze. Poinformowani, przeszkoleni, wyposażeni w ceratę i tryliony majtasów zaplanowaliśmy bitwę.
Wojna podjazdowa polegać miała na tym, że:
- całkowicie rezygnujemy z pieluchy w ciągu dnia,
- nocnik znajduje się w toalecie,
- wysadzamy Rocha co 1 godz. na nocnik, zachęcając do wysiusiania/wykupkania się,
- jak się zsiusia gdzie indziej to nie robimy awantury, ale idziemy na nocnik i tłumaczymy, że tu się
takie sprawy załatwia,
- Roś pomaga sprzątać miejsca, które zasiusiał,
- siusiu złapane na nocnik nagradzamy (np. kostką czekolady),
- pielucha może wrócić TYLKO na noc.
Na wstępie instrukcji grubymi literami zaznaczono, że aby pożegnać się z pieluchą, dziecko musi spełniać pewne kryteria rozwojowe:
1. potrafi przez 60-90 minut powstrzymywać oddanie moczu,
2. odczuwa parcie na pęcherz
3. ma świadomość, że się zmoczyło
4. potrafi wysiedzieć na sedesie/nocniku 15 minut
5. wykazuje odpowiednią sprawność fizyczną.
I się zaczęło.
Z pola bitwy ocalały dla potomnych moje notatki:
7.00 - siku na nocnik
8.50 - siusiu w majtki
9.15 - siusiu w majtki
9.20 - kupa w majtki
11.00 - siusiu w majtki
11.45 - siusiu w majtki
12.15 - siusiu w majtki
12.30 - kupa w majtki
12.50 - siusiu w majtki
13.00 - siusiu w majtki
13.20 - siusiu w majtki
13.30 - siusiu w majtki
13.45 - siusiu w majtki
14.00 - siusiu w majtki
14.20 - siusiu w majtki
14.35 - siusiu w majtki
14.45 - siusiu w majtki
Częstotliwość nalotów wroga narastała z każdą godziną. Polegliśmy, gdy skończyła się amunicja czyli czyste majtasy, a wyprane nie zdążyły jeszcze wyschnąć.
Bo ten moczotok może być nerwową reakcją na zdjęcie pieluchy.
Albo zapaleniem pęcherza.