A po blogu hula nuda, pootwierane wszystkie okna - wietrzą się bajtowe literki. I dobrze nam z tym nic-się-nie-dzianiem, z tą, tak wytęsknioną, powszednią normalnością.
A przecież mogłabym napisać, że z ust nic-nie-mówiącego Bzyla wypełzło nieśmiałe "mama". Ale tylko jeden, jedyny raz, jakby w zamyśleniu, i wrodzony we mnie pesymista fachowo orzekł, że to tylko przypadek. Acz wiele wspaniałych historii zaczęło się właśnie od przypadku, prawda? ;)
I mogłabym napisać, że Roś się rozgadał na całego, jakby nadrabiał 25 dni milczenia, i gada, gada, opowiada w swoim kosmicznym języku, a nam mózgi tężeją od maksymalnego skupiania się, coby cokolwiek z tej nowomowy wyłuskać. A jaka jest radość, jak się cosik uda zrozumieć! Ha!
I napisać też powinnam, że zawsze na COŚ czekam, po prostu czekać muszę - taka natura paskudna - wyczekująca. Do tej pory nad wszystkimi moimi mniejszymi i większymi oczekiwaniami górowała OPERACJA ROSZKOWEGO SERDUSZKA, jak Mount Everest nad nieistotnymi Karkonoszami przyziemnej codzienności. A teraz... pustka, otchłań i powoli narastająca P A N I K A... Bo dokonało się! Bo Mount Everest naszego dotychczasowego życia zdobyty i, według słów naszej pani kardiolog, teraz to już będzie z górki. Oj, z taaaaaaakiej wielkiej góry długo powinno być z górki, prawda? ;)
O tylu rzeczach mogłabym napisać, ale... po co? Przy niedawnych Roszkowych perypetiach nasza codzienność chowa się zawstydzona za woalem zażenowania.
Drodzy Państwo, rewelacji nie będzie. Budowanego misternie napięcia, gwałtownych zmian akcji, potu, łez i rozpaczy też nie.
Głucho wszędzie, ciemno wszędzie, co to będzie?
Nuuuuda będzie!
Daj Boże, jak najdłużej... :)
Hulaj nudo, hulaj!
OdpowiedzUsuń(naprawdę powiedział "mama"?)
Rosiu opowiada?
Czytam coś takiego: "Doświadczenie traumatyczne powoduje, że ciało w wyniku jego doznania przystępuje do procesu naprawy na trzy odmienne sposoby: anatomiczne, techniczne i werbalne. Ciało stara się wytworzyć nowe relacje z otoczeniem: adaptując komórki (anatomicznie), przystosowując funkcje (technicznie) i transformując komunikację (język) stosownie do nowych okoliczności. Powrót do zdrowia prowadzi przez opowiedzenie swojej historii w taki sposób, by ustanowić nową relację z otoczeniem i z sobą".
Madziu, Sokole Ucho! Tylko słuchaj, tylko słuchaj...
Ucałowania z tarasu
Nawte jeśli nudna ta nuda, to piękna. :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam czytać Twoje wpisy,jeste od nich uzależniona... czyta je jak kolejne rozdziały ksiązki z oczywiście szczęśliwym zakończeniem
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ta nuda i to jak o niej piszesz. Już wczoraj chciałam skomentować, że bardzo lubię ten ton, który powraca na Twojego bloga, z poczatku nieśmiało i niepewnie, a teraz z coraz większym rozpędem - jak to z górki :) Cieszę się z Wami, bo nie ma nic lepszego niz zwykła, niezaburzona codzienność. Szczęśliwie Mount Everest jest tylko jeden. Uściski!!!
OdpowiedzUsuńja podobnie jak Ania uwielbiam czytać twoje wpisy i - (od kiedy odkryłam ze tu jest "roszkowy" blog) zagladam codziennie,
OdpowiedzUsuńMagda powinnas naisac książkę- cieszcie się piękną , spokojną nudą :)
- u mnie dziecko poszło do nowej szkoły jest szaleństwo !- pozdrawiam